sobota, 3 września 2011

Poszukiwanie informacji o losach pradziadka Stefana Stępnia w martwym punkcie

W zeszłym roku, próbując po omacku ustalać losy pradziadka Stefana od roku 1943 (jeszcze przed odpowiedzią z PCK), nawiązałem kontakt z białoruskim archiwum w Brześciu (Государственный архив Брестской области). Otrzymałem wkrótce informację, że żadnych dokumentów dotyczących Stefana Stępnia z okresu po roku 1939 archiwum nie posiada, natomiast dokumenty z okresu dwudziestolecia międzywojennego tak. W tym roku postanowiłem sięgnąć po nie. Muszę przyznać, że jestem zaskoczony szybką i profesjonalną realizacją mojego zlecenia przez archiwum. Oczywiście nie wiedziałem jakie dokumenty dostanę, płaciłem za usługę "w ciemno". Koszt usługi też nie był niski, dodatkowo drugie tyle kosztów poniosłem z tytułu transakcji bankowych. Muszę jednak przyznać, że przesyłka z dokumentami przyszła szybko, kopie są niezłej jakości, a dodatkowo zawierają istotne dla mnie informacje.

Bo i czegóż w nich nie ma?

1. Odpis przedwojennego dowodu osobistego zawierający rysopis (A dysponuję tylko jednym zdjęciem pradziadka i to czarno białym.), informacje o zawodzie (ślusarz), miejsce zapisu do ksiąg stałych ludności (gm. Górno, powiatu kieleckiego - może przyjdzie mi tam szukać?).
2. Zaświadczenie ślubne potwierdzające ślub zawarty w 1923 roku z moją prababcią Agatą (zapisano: Agafią). Ceremonia odbyła się w soborze prawosławnym św. Teodora w Pińsku, a następny ślub w 1925 roku parafialnym kościele rzymskokatolickim w Pińsku. Potwierdza się więc informacja o dwóch ślubach mych pradziadków!
3. Pozostałe dokumenty dotyczące zmian miejsca zamieszkania w Pińsku (o niektórych nie wiedziałem), odpisy z akt urodzeń babci i jej rodzeństwa oraz inne. W każdym razie porządna dawka informacji.

***


Do powyższego jednak moje poszukiwania nie ograniczyły się. Wyśledziłem w internecie, że podana przez Polski Czerwony Krzyż nazwa Boberröhrsdorf, gdzie pradziadek Stefan przebywał w latach 1942 - 1945 na robotach przymusowych, to podjeleniogórski Siedlęcin. Fakt powyższy układa mi się w całość z informacją pochodzącą od szwagra pradziadka, że w roku 1948 pradziadek mieszkał w Jeleniej Górze. Próbowałem szukać informacji o pobycie Stefana Stępnia w Siedlęcinie i Jeleniej Górze po wojnie na różne sposoby, jednak jak dotychczas bez rezultatu. Jedyne do czego dotarłem to niemiecka książka meldunkowa Boberrörsdorf, przechowywana w Archiwum Państwowym w Jeleniej Górze, z adnotacją, że 16 września 1943 roku w domu nr 237 został zameldowany Stefan Stępień, dokąd przybył z miejscowości Hirschberg (dziś Jelenia Góra), gdzie przebywał w obozie przy Wilhelmstrasse 18 (dziś ul. Wojska Polskiego). W dokumencie tym zgadza się data urodzenia pradziadka, natomiast występuje dziwna nazwa miejsca urodzenia: "Gurna-Kielsa". Pradziadek urodził się w Bardo w kieleckim, czyżby więc nazwa Gurna-Kielsa zapisana pewnie przez Niemca odnosiła się do Kielc i Gór Świętokrzyskich? Ciekawe. Niestety nie udało mi się zlokalizować domu o numerze 237 w Siedlęcinie, gdyż od roku 1978 dawna numeracja została zastąpiona nową, związaną z wprowadzonymi wtedy nazwami ulic.


***


I na tym jednak nie koniec. Wpadłem bowiem na pomysł, aby uzyskać od PCK kopię dokumentu z 1954 roku, na podstawie którego ustalono adres pobytu pradziadka we Wrocławiu, przy ul. Katowickiej 103. I tu niespodzianka. Adres ustalono na podstawie informacji z Komendy MO Wrocław z 6.XII.1954 roku. Jednak adnotacja jest bardzo niewyraźna i na pewno nie jest to ulica Katowicka. Najbardziej prawdopodobna wydaje się wersja z ulicą Rolniczą 103 lub 10 B. I te adresy sprawdziłem w zbiorach meldunkowych Wrocławia. Bez rezultatu. Wszedłem więc w ślepą uliczkę i wyjścia z niej nie widać. Kto wie, może jeszcze kiedyś pradziadek naprowadzi mnie w jakiś sposób na swój ślad?

3 komentarze:

  1. Gratuluję odkryć i 3mam kciuki za kolejne! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawi mnie, czy musiał Pan udowadniać swoje pochodzenie od pradziadka lub innych osób? W jakim języku wysyłał Pan swoje pisma na Białoruś?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie musiałem. Kontaktowałem się przez Konsulat RP, wysyłając pismo oczywiście po polsku. Odpowiedź po rosyjsku wraz z kosztorysem przyszła bezpośrednio z archiwum, a wkrótce po wykonaniu wpłaty otrzymałem przesyłkę z interesującymi mnie materiałami.

    OdpowiedzUsuń