czwartek, 12 stycznia 2012

Siedlikowska awantura

Zapisany na listy subskrybcyjne kilku instytucji kulturalnych Białegostoku, co jakiś czas otrzymuję na skrzynkę pocztową e-maile o mniej lub bardziej interesujących wydarzeniach. Z Centrum im. Ludwika Zamenhofa takich ciekawych dla mnie ofert przychodzi stosunkowo najmniej. Choć wśród nich zdarzają się i perełki, jak na przykład wystawa fotograficzna upamiętniająca białostockie Bojary, która odbyła się pod koniec 2010 roku.

W drugiej połowie listopada otrzymałem z CiLK e-maila o następującej tytule: "Spotkanie z Laureatem Nagrody Literackiej NIKE 2011 - 23.11.2011, godz. 18.00". Pomyślałem sobie - z jednej strony środowisko Gazety Wyborczej nagradza co roku niektórych pisarzy, z drugiej wytacza procesy sądowe tym ludziom kultury, którzy piszą w opozycji do tegoż środowiska (np. procesy wytoczone Rafałowi A. Ziemkiewiczowi, czy ostatnio Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi, który notabene sam otrzymał swego czasu nagrodę NIKE), mające w zamyśle zamknąć niepokornym usta.

Czytam jednak dalej e-maila:
"Pióropusz
najnowsza książka Mariana Pilota, to opowieść o trudnym powojennym dzieciństwie. Główny bohater wywodzi się z rodziny wiejskich „biedniaków” i złodziei. Niepiśmienny ojciec za kradzież i zniszczenie tablicy szkolnej zostaje – jako wróg ludu – zamknięty do stalinowskiego więzienia. Żona i syn postanawiają dochodzić sprawiedliwości, co wiąże się z koniecznością prowadzenia obszernej korespondencji. Nieoczekiwanie przymus staje się pasją – pisanie niezliczonych podań i próśb rodzi w bohaterze kult słowa pisanego. Symboliczny dar od niepiśmiennego ojca – kradzione pióro ze złotą stalówką – przesądza o jego dalszych losach.Marian Pilot
urodził się 6 grudnia 1936 w Siedlikowie." To ostatnie słowo mnie zelektryzowało. Mój Siedlików! A właściwie nie mój. Moja prababcia ze strony ojca, Józefa Uzarek urodziła się w podostrzeszowskim Siedlikowie w 1888 roku i najprawdopodobniej spędziła w tej wiosce dzieciństwo. A nie znając Siedlikowa, mam szansę nasiąknąć nieco jego klimatem, pobudzić wyobraźnię na tyle, aby wejść w świat autora i poczuć się w nim choć trochę jak u siebie.

Spojrzałem jednak na datę imprezy i godzinę. Nie mogłem na niej być. Cóż, może kupię książkę później w księgarni. Powiedziałem jednak o tym spotkaniu koledze, a wieczorem otrzymałem od niego sms-a o treści: "Czy kupić ci książkę i zdobyć autograf". Pewnie, że tak! W tym miejscu jeszcze raz dziękuję, Jurku.


Ciężko jest przebrnąć przez początek książki, gdzie zmagamy się z opisem ostatnich chwil ojca głównego bohatera w szpitalu. Opis konstruowany jest abstrakcyjnym językiem z licznymi dygresjami i zapętleniami. Ale później, gdy narrator powraca do swego dzieciństwa w Siedlikowie, zaczyna być bardzo ciekawie. Tu wspomnę tylko, że dalsze losy bohatera, wspomniane w ostatnim zdaniu e-maila informującego o spotkaniu, to losy szpicla komunistycznej bezpieki, wyżywającego się w pisaniu donosów. Wydźwięk ideowy książki, o którym napomina autor w jednym z wywiadów, kładąc w nim akcenty w sposób dla mnie raczej obcy, obchodzi mnie jednak niewiele. Nie dla polityki przecież kupiłem tę książkę. Kupiłem ją, aby nasiąknąć Siedlikowem, jego tłem społecznym, topografią, słownictwem.

Pod tym względem nie zawiodłem się. Jeśli chodzi o tło społeczne doskonale pokazane zostało rozwarstwienie wsi na biedniaków, czyli popychlów, chuderloków, nędzoków, a sołtysiaków, bambrów, kułaków i średniaków, "żrących chleb ze smalcem, skwarkami i cebulą, żeby nabrać jeszcze większej siły". Jest również wiele innych podziałów zarysowanych. Wyróżnia się na przykład podział na Polaków i nielicznych już Dojczów, wyjeżdżających do Reichu po wojnie. W książce ostali się spośród nich Ciurle - Szkiebry. Ciurle jednak to ci gorsi, których "inne, lepsze Szkiebry strzegli się jak zarazy, i wstydzili się, i wygnietli ich do szczętu prawie w mamrach i obozach, a naród siedlikowski był rad z tego akurat obrotu sprawy."

Wtrącając dygresję, wciąż za realną hipotezę uważam pochodzenie niemieckie i wyznanie ewangelickie mego prapradziadka Marcina Uzarka, którego brak w akcie urodzenia jego córki Józefy w księgach urodzeń rzymskokatolickiej parafii w Ostrzeszowie, a który pojawia się dopiero w metryce drugiego małżeństwa zawartego przez moją prababcię Józefę w niemieckim Bottrop. W metryce pierwszego małżeństwa Józefa występuje jeszcze pod nazwiskiem swej matki Balbiny Kaczmarek. Tak więc czytając "Pióropusz" na sprawy niemiecko-polskie nadstawiałem wzrok.

Ale dotarli do Siedlikowa i przybysze zza Buga po skończonej wojnie, Krajonkowie, ciubaryki, jak nazywa się ich w książce, niegospodarni, pędzący bimber, odróżniający się od przyzwyczajonego do porządku siedlikowskiego narodu. Osiedli na ziemiach niemieckich Lipscherów, którzy po wojnie wyjechali z Siedlikowa. Tak o tym niegospodarnym narodzie mówi matka bohatera, chcąc synowi obrzydzić Zośkę Krajonkównę, w której się chłopak zadurzył:

"Cała tam gospodarka na co czeka? Jak kania dżdżu ona na śnieg czeka! Żeby śniegi zeszły, zasnuły wszystkie dziury w poszyciu stodoły i zasypały doły w ogrodzie, i miłosiernie zakryły widok na całe dziadostwo na dziecińcu. Bo to jeszcze nic roztrzaśnięta buda! Szopa na wygwizdów otwarta, jakieś kłęby przerdzewiałego drutu w niej się poniewierają i leży kupka popękanych dachówek i potrzaskanych cegieł, przywalonych workami ze zbrylonym cementem. A woza ani kto myśli wepchnąć do środka, jak stanął pośrodku podwórka, tak stoi, jeno dyszel coraz wyżej bije w niebo, obręcze na kołach od rdzy czerwone i sine, kłonicę ktoś wyrwał jedną, pewnie któryś z tych łotrów i kołchoźników, co się tam teraz kręcą stale, dzień i noc, dzień noc! Potrzebna mu kłonica była, żeby mieć czym naród do kołchozu gonić... Dziurę po wyrwanej kłonicy też zasypią śniegi, nie będzie znaku. Ale kto wie, czy nie bardziej jeszcze modlą się do Pana Boga o śnieg i zawieję chlewy i świńskie chlewiki, ba, czy nie modli się o silne mrozy i zawalne śniegi sam świński i kurzy gnój z krowią gnojówką! Bo czy ty nie widzisz, że Lipschery całe w gnoju stanęły! Gnój porozwłóczony jest po całym obejściu. Nie ma miejsca, co by nie było upaćkane gnojem. A gdzie nie leży kozi bobek albo świński knutek, tam pod podeszwą chlupie gnojówka. U ciubaryków gnoju nikt się nie wstydzi. Wszystko ugnojone, prześmierdłe! Nawet w sieniach, w izbach nawet cuchnie gnojówką i gnojem! Bogiem, a prawdą, jak dobrze wytrzeć nos, to od panny ciubaryczki ruchalskiej nawet w kościele zajeżdża gnojowicą i świńską szczynką. Jak siarczystych mrozów jest nam tej zimy potrzeba, żeby ciubaryckie smrody nie rozniosły się po całej naszej wsi? Co za naród przeteczny! Gnojem ugnojone w całym obejściu wszystko, wszędzie gnój, jeno tam, gdzie gnój być powinien, w polu, na pyrczysku, na ugorowisku - tam szczypty gnoju nie ma! Ale ba, gdzie szukać tego gospodarza, co by chciał gnój z chlewa na pole wywieźć! Niby to gospodarz jest, ale jaki to tam gospodarz! - chaziaj, co ma na nazwisko chaziajski, przysłowie jego: chalierapanie. Jemu, panie chalierapanie!, żadne tam pola, żadne role ani uprawy nie w głowie, on musi pilnować swego, on i przez dzień cały z piwnicy nie wyjdzie, on i nocować będzie tam przy kociołkach i rurkach, bo tam są jego uprawy, bimbermajster z niego patentowany i ledwo we wsi nastał, już jest dla wszystkich tu ochlapusów lepiej niż rodzony ojciec."

Powyższy fragment jest przykładem również bogatego języka gwarowego, obecnego w książce. Autor zresztą napisał słownik gwary siedlikowskiej wydany przez jedno z małych wydawnictw (Trzeba będzie do niego dotrzeć!). Książka w żaden sposób nie idealizuje narodu siedlikowskiego - sceny rubaszne, frywolne, wprost zdominowały książkę. A przez to słownictwo jest mocno niecenzuralne. Ale i bogate. Czy dziś ktoś umie tak przeklinać, jak czyni to matka obrzydzając synowi Zośkę Krajonkównę?
"-Za jaką karę i pomstę Pan Bóg zesłał na naszą wieś takiego grzycha? Nie ma już w parafii chłopa, co by z nią nie leżał, a z poniektórymi powiedzieć można, że jest po półślubku! Wycierucha, swoją rzycią gumna we wszystkich stodołach do czysta wytarła! Komu to jajec nie huśtała!"
"- Ta kurwiszona! - krzyczała.
- Sukacicha!!!
- Gzicha!
- Ladaco!
- Jebicha!
- Puścirzyć!
Tak wykrzykiwała, a kiedy już brakowało jej na Krajonkę słów, na poczekaniu je wymyślała:
- Psiocha! - krzyczała. (I tłumaczyła: - Psu by dała! Psiocha!)
- Gołarzyć! - wołała.
- Kurwiżona!
- Rzyćniewyparzona!
- Kurwiżona! Jeburzyca!
- Polatucha!
- Piździucha! Rebeka!
- Kurwicyc! Kurwicha!
- Kurwacicha! Ruchawica!
- Śmierdzirzyć! Powsikurwa!
- Dajminóżka! Kurwicórka!"
"Uskróm się! - wołała - Nie łaź tam! - Uskróm się, tego słowa z siedlikowskiej i marydolskiej mowy nie przejęła książkowa polszczyzna, choć żadnym innym wyrażeniem nie umie oddać żaru, mocy ani istoty głębokich treści tego matczynego zawołania."


No i wreszcie topografia wsi, jej rozległość podkreślona choćby miejscem zamieszkania Ciurla - Ciuciudojcza, na odludziu (Wieś właściwa i tak zwane huby porozrzucane po okolicy). Smentarz, kościół i wiatrak, którego już nie ma, a w którym zdarzyła się najważniejsza scena - śmierć Hania Krajonka i ostateczna przemiana ideowa bohatera książki, zachłyśniętego nowym porządkiem, to najważniejsze punkty topografii wioski zarysowane w książce, z dodatkiem szkoły, składu Kucyperki i domu katolickiego, drogi kopyrskiej i mikstackiej. Gdy pojadę kiedykolwiek do Siedlikowa, jego topografię będę porównywał, myślę, z wyobrażeniami nabytymi podczas czytania "Pióropusza" właśnie.

Cóż jeszcze? Na jednej ze stron wymienione są jednym tchem rodziny siedlikowskie. Nie ma tam moich Kaczmarków i Uzarków, ale przez 50 lat od 1888 roku wiele we wsi musiało się przecież zmienić. Niech ten krótki fragment, który za chwilę przytoczę stanowi zakończenie mojej relacji z ciekawej, jakby nie było lektury:

"Wielka, ludna i bogata jest nasza wieś, ile narodu gospodarzy się w samym Siedlikowie i na Pogwizdowie, drugie tyle na siedlikowskich hubach, jednych, drugich, trzecich i na siedlikowskiej podewsi Jaźwiny. W polu, na osobności i pod lasem też niejedni pobudowali się. Znał żem każdego tu jak zły szeląg, złodziej by miał nie znać! Tu Kotowice, tu Grzyby, tu Malągi, Pyty, Radłoskie, Andryjany, Materoki, Guzendy, Dziechciarze, Kempy, Cyby, Witki, Grędy, Ślęki, a tu znowu Niewiejskie, Niełacne, Szymały, Dybskie, Bartosiki, Torby, Fludry, Bednarki, Szczoty, Ruchy, Gruchoty, Jasiki, Płócienniki, Pory, Nowoki jedne, Nowoki drugie i trzecie, Karuleskie, Cemple, Gruchoty, Cierpki, Świerkoskie, Siwki, Szymańskie, Szczepanioki, Skrzypki, Otwijaski, Harabasze, Bąki, Aksamscy, Kinalczyki, Klauzy, Bartosiki, Rusieccy, Hobry, Graje, Pastuchy, Proce, Roguźni, Kośmidry, Świtonie, Poloki, Jęcie, Pietronie, Banasie, Haladyny, Proce, Blewąski, Graje, Błochy, Bąki, Świtonie, Wawrzynioki, Ciemne, Buchnery, Grafy, Sieczki, Dery, Żymełki, Chmiele."

Marian Pilot
"Pióropusz"
Wydawnictwo Literackie, 2011

środa, 7 grudnia 2011

Rękopis chłopskiego prapradziadka

Gdy ponad rok temu opublikowałem notkę zatytułowaną "Druga wycieczka w piotrkowskie", w której zachwycałem się między innymi kapliczką stojącą w centrum Skórkowic, z inskrypcją zdradzającą, dzięki nieporadnemu językowi, chłopskie pochodzenie fundatora, niejaki Waldemar Pisiałek tak to skomentował:

"Piszesz panie kochany "ręką chłopską" i zaraz chwytają za serce"
Co Cię chwyta te ręce, napisy?
Przecież w 1908 roku z chłopstywa to nikt nie potrafił pisać.
A tym bardziej fundować kapliczki i to w samym centrum Skórkowic."

Odpowiedziałem wtedy:

"Zdziwiłbyś się Panie kochany, gdybyś zobaczył pieśni religijne pięknie wykaligrafowane ręką mego prapradziadka Łukasza Krupy, jak najbardziej pochodzącego z chłopstwa, urodzonego w roku 1856 w Starej. Czyli z tą niepiśmiennością to nie do końca tak.

O ufundowaniu kapliczki w centrum Skórkowic przez rodzinę Pisiałków mówi napis. Chyba, że on nie do końca prawdę mówi."

Dziś chciałbym przedstawić treść rękopisu zawierającego wspomniane pieśni religijne. Zdjęcia rękopisu pokazują piękny charakter pisma chłopa, który młodość spędził w okresie pouwłaszczeniowym w guberni piotrkowskiej.

Łukasz Krupa urodził się 11 października 1856 roku we wsi Stara. 28 stycznia 1879 roku w kościele parafialnym świętego Łukasza w Skórkowicach wziął ślub z moją praprababcią Wiktorią z Janiszewskich i zamieszkał w nieodległym Szarbsku. Urodziło im się dziesięcioro dzieci. W efekcie ostatniego ciężkiego porodu Wiktoria wraz z nowonarodzonym Stanisławem zmarła. Łukasz ożenił się po raz drugi 19 stycznia 1909 roku z Emilią ze Snochowskich. Niewiele wiem o późniejszym jego życiu. Nie dotarłem również do aktu zgonu prapradziadka.

Pamiętam, że gdy po raz pierwszy oglądałem rękopis pisany jego ręką, byłem zaskoczony, że przetrwał wszystkie zawieruchy dziejowe. Zagadką pozostaje to, gdzie Łukasz nauczył się pisać i to w piękny, kaligraficzny sposób. Z opowieści jego wnuczki, a mojej babci dowiedziałem się, że syn Łukasza Ignacy uczył się języka rosyjskiego w szkółce wiejskiej, umiejętność pisania zaś w języku polskim nabył dzięki społecznemu zaangażowaniu mieszkającej w Szarbsku szlacheckiej rodziny Żurawskich. Nagrobek tej rodziny widziałem na cmentarzu w Dąbrówce. Przypuszczam, że za czasów młodości Łukasza z nauką pisania i czytania mogło być jeszcze trudniej niż w czasach, gdy podobne nauki pobierał jego syn Ignacy. Zakładam, że społeczna działalność szarbskiego dworu mogła i w jego przypadku mieć znaczenie.

Rękopis nie jest kompletny. Rozpoczyna się od strony z numerem 9, kończy zaś na stronie nr 40.

Poniżej podaję spisane przeze mnie pieśni religijne, zachowując oryginalną pisownię. Pieśni świadczą o rozwiniętym kulcie maryjnym pod koniec XIX lub na początku XX wieku na wsi piotrkowskiej. Przyznam, ze żadna z nich nie jest mi znana.

Myślę, że internet jest miejscem, w którym wiele obrazów i tekstów stanowiących pamiątkę przeszłości, ma dużą szansę przetrwać ewentualne przyszłe zawieruchy dziejowe. W końcu kto może odgadnąć, na jakich serwerach znajdzie się opublikowany przeze mnie tekst i zdjęcia? Ku pamięci więc przyszłych pokoleń i dla osób zainteresowanych etnografią, kulturą ludową publikuję.

"-9-
Śliczaś piękna i przyjemna Panienko. p.
Bądzże od nas pozdrowiona Jezusowa M.
Daj żeby na serce padła, Twojem służebnikom,
Udziel aby iskiereczke i nam też grzesznikom.
Ślicznaś piękna i przyjemna Panienko. p.
Bądzże od nas pozdrowiona Jezusowa M.
Pójdźmy tedy nie mieszkajmy Pannę przywita
Zdrowaś bądź Panno Maryjo. tak jej zaśpiewajmy
Ślicznaś piękna i przyjemna. p.
Bądźże od nas pozdrowiona Jezusowa M.
Rada to Panna usłyszy, takie pozdrowienie
Ziedna Ona wespół wszystkiem grzechów odpuszcze,
Ślicznaś, piękna i przyjemna Panienko. p.
Bądźże od nas pozdrowiona Jezusowa M.
Wszyscy wespół głoszem jednem, chwalmy tę pa
To jest Panna po porodzie u Boga za Matkę,
Ślicznaś, piękna i przyjemna Panienko. p.
Bądźże od nas pozdrowiona Jezusowa M.
Łaske Twoja wszystkiem pokaż Panienko pie...
Twarzy Twojej nie odwracaj o Matuchno Boska
-10-
Ślicznaś piękna i przyjemna Panienko,
Bądźże od nas pozdrowiona Jezusowa M.
Boć nas inszy już nie przyjmie jesli nas od...
Ale mamy też nadzieje, że nas nie opuścisz
Ślicznaś piękna i przyjemna Panienko
Bądźże od nas pozdrowiona Jezusowa M.
Daj nam Panno pomocy, boć nam jej potrzeba
Ubłagaj Synaczka swego, bo się na nas gniewa
Ślicznaś piękna i przyjemna Panienko
Bądźże od nas pozdrowiona Jezusowa M.
Pokażże mi swoje piersi, których on pożywał
Prosze zanoś ni (?) Panienko, by święty pokój dał
Ślicznaś piękna i przyjemna Panienko
Bądźże od nas pozdrowiona Jezusowa M.
Amen.
Pieśń 4
O pielgrzymie i Pasterzu Dobrym
Chrzescijanie katolicy, proszę posłuchajcie
Co wam opowiadać będe, pilno pozór dajcie,
Byście dobrze zrozumieli,
A pożytek z tego mieli,
-11-
Dla duszy zbawienia
Pewny pielgrzem z Palestyny szedł do Jerózalem
Ujrzał ślicznego młodzieńca, który z wielkiem żalem
Przed ubogim domkiem stał,
Laskę pasterską w ręce miał
Bardzo rzewnie płakał.
Obaczywszy go on pielgrzym zbliżył się do niego
Mając z nim politowanie, tak przerzekł do niego:
Młodzieniaszku z kądeś ty jest?
I czego tak rzewnie płaczesz?
Cóż ci się to stało?
Młodzieniec mu rzekł z pokorą jestem syn jednego
Króla bardzo wielmożnego z kraju dalekiego
A ten mój kochany ojciec,
Miał w owczarni sto owiec,
Jedna z nich zginęła.
Zbłąkała się po pustyni, dlatego mnie posłał
Pan Ojciec mój najmilszy, ażebym jej poszukał.
Niemogąc do niego wrócić,
Choćbym miał i życie stracić,
Póki jej nie znajdę
-12-
Pielgrzym na to rzekł do niego młodzieńce kochany
Czemuż twój najmilszy ojciec tak jest zatroskany
O jedną nędzą owieczkę,
Która się dała w ucieczkę
Gdy jest tak wielmożny.
Młodzieniec mu opowiedział, mój Ojciec kochany
O tę zgubioną owieczkę tak jest zatroskany,
Bo ją bardzo umiłował,
Dla tego, że ją sam stworzył,
Gdyby miała zginąć.
Każdej godziny, sie pyta tych co koło niego
Znajdują się, czy owieczka nie wraca do niego
Oto żadnej troski nie ma,
Czy na puszczy jego syna,
Wilcy nie rozszarpią.
Gdyby tylko tę owieczkę, którą umiłował,
Mógł odzyskać niczegoby dla niej nie żałował
-13-
O niestetyż mnie grzesznemu
Człowiekowi strapionemu
Coż ja tu mam począć.
W tej pustyni są drapieżne zwierzęta i srogie,
Ach! Przyjdzie mi tu zostawić moje życie drogie
Bo choć tę owieczkę znajdę
To niż z nią z tej puszczy wydę.
Wilcy mnie rozszarpią
A jeżeli jej nie znajdę zginę od boleści
Bez tej owieczki dla której umrzeć chcę z miłości,
Ojciec mnie posłał w tę drogę,
Nazad się wrócić nie mogę
Biada mnie smutnemu
Boże mój o Boże mój, gdzież znajdę owieczkę
Która w tę wielką pustynią, dała się w ucieczkę
Oby sama wrócić chciała
Głosu mego posłuchała,
Ach! Czegóż się lęka.
-14-
Gdyż ja jej nie chcę uczynić bynajmniej nic złego
Ale wziąść na swe ramiona i do serca swego,
Przycisnąć z wielką miłością
Do ojca zanieść z radością
O jakby się cieszył
Pielgrzym dalej rzekł do nieg, gdy ojciec chciał posłać
Owej zgubionej owieczki, po tej puszczy szukać,
Czemuż nie posłał jednego,
Z dworzanów swoich innego
A nie Ciebie Syna.
Młodzieniec mu odpowiedział, Ojciec mój dla tego
Posłał najmilszego Syna swego jedynego,
Aby ztąd cały świat poznał,
Jak bardzo onę miłował,
Tę swoję owieczkę,
Bo jak luzie ujrzą, że tak sliczny syn krulewski
Chodzi podolinach, skałach tej pustyni wielkiej,
-15-
Że nieraz swe ręce, nogi
Zrani o ciernie i głogi,
I ostre kamienie.
Wystawiony napowietrze i upały słońca
Na przykre mrozy i śniegi, i wylewy deszcza;
Gdy usłyszą z jakiej mocy,
On zawsze w dnie i w nocy
Woła bez przestanku.
O owieczko moja miła, owieczko kochana
Powiedz gdzieś jest oto ja Syn, Króla twego Pana
Powróć, powróć tylko do mnie
Wezmę cię na swoje ramiona
Zaniosę do Ojca.
Tam ci będzie bardzo dobrze, albowiem z rąk jego
Żyć i odpoczywać będziesz, na łonie u niego
Wróć się wróć owieczko miła
Gdzieżeś mi się obróciła,
-16-
Wróć się wróć do mnie.
Widząc to i słysząc ludzie będą sobie mówić
O jak niewymownie dobry, ten to Król musi być;
Który tak bardzo ukochał
Swą owieczkę, któżby nie chciał
Być owieczką Jego.
Pielgrzym znowu rzekł do niego, czemuż gdy cię posłał
Ojciec twój szukać owieczki zbrojnych swoich nie dał;
By cię od drapierznych zwierząt
Na tej puszczy mogli bronić,
Młodzieńcze nadobny.
Młodziecz mu odpowiedział, ach bo ja ją kocham,
Owieczkę wielką miłością, jak i muj ojciec sam,
I chcę by cały świat o tem
Wiedział dla tego sam jeden,
Puścił się w tę puszczą.
Aby była ztąd poznana moja miłość wielka
-17-
Która się nigdy niczego, bynajmniej nie lęka;
Zimy ani upalenia,
Głodu ani utrapienia
Nawet samej śmierci.
Owieczko moja najmilsza, patrz jak cię miłuje
Oto dla dobra twojego, cały się daruję.
O owieczko moja miła
Gdzieżeś mi się obróciła
Wróćże się wróć proszę.
Znowu Pielgrzym rzekł doniego, gdyby tę owieczkę
Znalazł czybyś ją nie karał, za jej ucieczkę;
I o to, że opuściła
I owczarnią pogardziła
Ojca Pana swego.
Młodzieniec mu odpowiedział, ja z mym Ojcem
Na tę zgubioną owieczkę, zagniewany byłem
Ale niech się wróci tylko
-18-
Wiecznie zapomnienie wszystko
Co przedtem czyniła.
O owieczko moja miła, owieczko zgubiona
Wróć do mnie bo ja cię wezmę na swoje ramiona;
Przycisnę do serca swego,
Zaniose do Ojca mego
Z wielką wesołością.
Pielgrzym znowu tak zapytał, a gdybyś ją znalazł
To owieczkę co tak bardzo troskliwie jej szukasz;
A dzikie zwierzęta by Cię,
Przyprawiły o twe życie,
Cóżbyś za zysk z niej miał.
Młodzieniec mu odpowiedział, Ojciec mój ani ja,
Żadnego zysku z owieczki, zabłąkanej niema
Ale chemy ab żyła
A na puszczy nie zginęła
To tylko z miłości
-19-
A litość to nasza czyni, pokoju niedaje,
Miłość moja mi odwagi i siły dodaje,
Nagrody zysku żadnego
Nie pragniemy tylko tego
By zbawiona była
Owieczko moja miła, owieczko wróć do mnie,
A ja cię z wieką miłością wezmę na swe ramię,
I zaniosę cię do Ojca,
Tam będziesz wiecznie bez końca
Radości używać.
Jeszcze pielgrzym tak zapytał, gdyby cię rozszarpać
Drapieżne zwierzęta chciały, cóżbyś z nią uczynił.
Jakożbyś ją ty obronił,
Tę nędzną owieczkę
A młodzieniec pielgrzymowi dał odpowiedź taką
-20-
Wiem jednę górę w świecie co jest bardzo wysoką
Blisko przy Jerozolimie,
Kalwaria jest jej imie,
Drzewo na niej rosnie.
To drzewo bardzo wysokie, a nazywa się krzyż
I skryłbym tam mą owieczkę gdyby tu chciała przyjść
Sam sobą bym ją zastawił
A głosem bym wielkim mówił
Do zwierząt drapieżnych
O wy drapieżne zwierzęta, o przychodźcie do mnie,
A złość jaką tylko chcecie, wyrabiajcie na mnie
Tylko owieczki szanujcie
Ojca mego się lękajcie,
O to ja was prosze
Dobrowolnie się w moc daje i chętnie chce znosić
Boleści i strapienie, cierpliwie ponosić;
-21-
Chcę nawet ochotnie umrzeć
Aby mogła na wieki żyć
Ta owieczka moja
Ten pielgrzym do Jerózalem co rok pielgrzymował,
A zawsze młodzieńca tego, w tej drodze widywał;
Jak pilno po puszczy biegał
Głosem aże się rozlegał
Wołał swej owieczki
Przechodził różne pustynie, wioski i miasteczka
A pilnie wszędzie szukając, gdzie jego owieczka
O owieczko moja miła
Gdzieżeś mi się obróciła
O powróćże do mnie
Trzeciego roku on Pielgrzym znowu sie z nim widział
I pytał go czy owieczki onej gdzie nie widział
Gdy tak pilno szukasz wszędy
-22-
To byś ją też przecie kędy,
Miał ujrzeć lub znaleźć
Młodzieniec mu odpowiedział; ach owieczko miła
To się z wilkami z kozłami, dzikiemi zbraciła
I częstom się już z nią spotkał,
Ta gdy mnie widzi ucieka,
Między dzikie wilki.
Przeto moje miosierne serce bardzo rani
Gdy odemnie dobrodzieja, nabok zawsze stroni,
Którą ja tak sobie ważę,
Za nią życie moje łoże,
Dla jej zbawienia
Z żalem znowu on młodzieniec pobieżał z prędkością
Szukając onej owieczki w pustyni z pilnością,
Zawsze wołał nieustannie,
O powróćże powróć do mnie
-23-
Owieczko miła
Czartego roku on Pielgrzym, gdy drogą pospieszał
Już wiecej głosu onego, młodzieńca nie słyszał;
I pilno się wywiadywał,
Gdzieby się teraz znajdował,
On śliczny młodzieniec.
Lecz się nigdzie nie dowiedział, aż w Jerozolimie
Uszłyszał, że między ludźmi ta nowina słynie,
Że na górze trupich kości,
Dla owieczki swej z miłości
Ten młodzieniec umarł
Gdy przyszedł na ową górę, tam między wilkami,
Obaczył owce stojące, z dzikiemi kozłami,
A młodzieniaszka onego
Okrótnie poranionego
We wielkiej boleści.
-24-
Pielgrzym ujrzawszy młodzieńca bardzo zranionego,
Pytał go kto jest przyczyną tych boleści jego;
Że tak bardzo jest zraniony
We krwi swojej ubroczony,
I ukrzyżowany
Młodzieniec mu odpowiedział: że owieczka miła
Która się z dzikiemi wilki, i kozły zbraciła;
A słyszała na się wołać,
Nie mogła już tego wystać,
Z niemi się zbraciła;
Aby mnie już pochwyciwszy okrutnie zranili,
Niemiłosiernie ubiwszy, we krwi ubroczyli;
Ja i to cierpliwie znosze
Owieczki z pokorą proszę
By do mnie wróciła.
O owieczko ukochana o owieczko miła
Któraś mnie pasterza swego, tak bardzo zraniła
O powróćże powróć do mnie,
-25-
Wezme cię na swe ramiona,
Zaniosę do Ojca
O tem będzie wielka radość z znalezienia twego
Wszystkich sługów i dworzanów w domu Ojca mego,
Tam będziesz wielkiej radości
Używała we wieczności,
Bez końca żadnego
Chrześcijanie czy wszystkoście dobrze zrozumieli,
Coscie teraz w tej to pieśni odemnie słyszeli
Owca jest każdy żyjący
Król jest sam Bóg wszechmogący
Pasterz Jezus Chrystus.
On to pilno woła szuka owieczki zbłąkanej
Duszy człowieka grzesznego w swiecie zatopionej,
By ją pozyskał dla siebie
I onę osadził w niebie
U Ojca swojego.
-26-
A gdyscie tak zrozumieli, ze mną zaspiewajcie,
A ze serca pokornego do Boga wołajcie,
Jak bardzo nas umiłował
Kiedy dla mnie nie żałował
Syna jedynego.
Ale go wydał tak na smierć, dla ludu grzesznego
Aby którzy się nawrócą i uwierzą w niego:
Żeby wiecznie nie zginęli,
Lecz przez niego osiągnęli
Raj i żywot wieczny. Amen
Pieśń 5.
Najśliczniejsza Lilija,
Częstochowska Marya
Do Ciebie się udajemy
Niech nam łaska Twa sprzyja
Dom krewnych opuszczamy
-27-
Tobie się polecamy,
Ufni w Twej swiętej opiece,
Że szkody nie doznamy
Prowadź że nas szczęśliwie
Gdy do Ciebie skwapliwie,
Wzajem się pewni będąc,
Że nas przyjmiesz troskliwie
A gdy tak wszyscy razem,
Staniem przed Twym obrazem,
Złożymy Ci cześć, pokłony
Z uwielbienia wyrazem
Samaś nam przykład dała,
Podróżeś odbywała,
Miło nam jest o nich wspomnieć,
Boś w nich wiele cierpiała
Najprzód w górne krainy
-28-
Pobiegłaś w odwiedziny,
Tam Elżbietęś uswięciła
I Jana narodziny.
Potem Oktawiusza
Rozkaz iść Cię przymusza,
W przykrą porę do Betlejem
Gdzieś powiła Jezusa
Wkrótce Ci Heród srogi
Wydrzeć chce klejnot drogi,
Uciekasz z nim do Egiptu
Cudze pocierasz progi.
Rok w rok zaś według prawa
Jak chce Boska ustawa
Uczęszczasz do Jerózalem,
Tam Ci święta zabawa
Raz Boskie odpuszczenie,
-29-
Zsyła na Cie zmartwienie
Gdy gubisz Syna miłego
Zkąd masz wielkie strapienie
Lecz gorszej procesyi,
Smutniejszej kompanii
Nie miałaś jak za swym synem
Idąc do Kalwaryi
Któż pojmie coś cierpiała,
Kiedyś pod krzyżem stała,
I gdy Syn Twój w mękach konał
Wspólnieś z Nim umierała.
Przez Twe Panno cierpienia,
W podróżach utrudzenia
Uproś nam łaskę u Boga
Do przykrości znoszenia
Spraw niech puki żyjemy,
-30-
W cnotach postępujemy
Idąc drogami praw Boskich
Aż do nieba zajdziemy. Amen.

Pieśń 6
O N. P. M. Kalwaryjskiej
Gwiazdo sliczna wspaniała Kalwaryjska Maryja
Zajasniałaś na tej górze jak słońca wscho-
dzące zorze. Kalwaryjska Marya.
Wiele ludzi swiadkami, że tu słyniesz
łaskami, - Bo gdyś z Kamieńca
przybyła, wieleś cuduw uczyniła
Kalwaryjska Marya.
Kiedyś w Kamieńcu była wieleś lu-
dzi cieszyła, - Bo gdy na dzień Wnie-
bowzięcia garnęli się z wielką chęcią
-31-
Kalwaryjska Marya
Tam wiele lat mieszkała, wszech po-
ciech udzielała, - Broniłaś od wszel-
kiej szkody, oddalałaś złe przygody
Kalwaryjska Marya
Aż z odpuszczenia Boga na Kamieniec
zła trwoga, - Na wszystek lud uderzyła,
nędza strachu nabawiła.
Kalwaryjska Marya
Kiedy zli Bisurmanie, sproszni
Machometanie, - Miasto cale otoczy-
li, ludziom niewolą grozili,
Kalwaryjska Marya
Wszystkich ludzi oblegli, i do koscioła
wbiegli, - Obrzydliwi Bisurmanie,
zajadli Machometanie,
-32-
Kalwaryjska Marya
O wszechmogący Boże! Dzikość
ludzka może, - Niedba na obraz
Maryi, choć wszędzie pełno sławy Jej,
Kalwaryjska Marya
Był tam także ozdobny drugi obraz
cudowny – Sługi wiernego święte-
go Antoniego cudownego,
Kalwaryjska Marya.
Ten z ołtarza wyrwali, z innemi
porąbali, - Z kompetenetem wszy-
stkie palili, by się okrutnie zemścili
Kalwaryjska Marya
Gdzie były Boskie stoły, tam po-
wbijali koły, - Ciało i Krew w ręce
brali, do żłobów koniom wrzócali.
-33-
Kalwaryjska Marya.
Tak kościół spustoszyli, obrazy popalili,
Wiele innych porąbali, i nogami podeptali,
Kalwaryjska Marya.
Obraz Maryi Panny, był z kościo-
ła wyrwany, - Bezbożne ręce go
wziły, a pod most w błoto wrzuciły
Kalwaryjska Marya,
W tak nieporządnej mecie, w tymże sa-
mym momencie, - Zjawiła się sta-
ruszkowi, pobożnemu pielgrzymowi,
Kalwaryjska Marya.
Muwiąc: sługo kochany, tyś odemnie
wybrany, - Wstań wyjm mnie z pod
mostu w nocy, ja ci dodam swej pomocy
Kalwaryjska Marya
-34-
A zanieś mie na góre, niebios i ziemi córę,
Tam na nową fundacyą, spiesz się aż na Kalwaryą
Kalwaryjska Marya
Nieś do Franciszka Synów, kościoła Che-
rubinów, - Na ostatek to przydała,
w którym kącie mieszkać miała,
Kalwaryjska Maryja
Bieży ze snu ubogi,do przedsięwziętej
drogi, - Nie czeka dnia aż zaświta,
Maryą pod mostem wita
Kalwaryjska Marya.
Bierze do torby swojej, obraz Panny
Maryi, - Spieszy się na Kalwaryą,
z córką Najświętszą Maryą
Kalwaryjska Marya
Przeszedł tureckie warty, mający
-35-
pas otwarty, - Bo Marya za broń
była wszystkie czaty przechodziła.
Kalwaryjska Marya.
Juzci spieszyć nie może, stawa na
noc w Samborze, - Torbeczkę swą go-
spodyni, dając by schowała w skrzyni.
Kalwaryjska Marya.
Wtem gdy wszyscy posnęli, syn nie ma-
jąc poscieli, - Kładzie się na onej
skrzyni, której strzegą Cherubini,
Kalwaryjska Marya
Śmiało na niej zasypia, sen mu oczy
zamyka, - Jako wszyscy powiadają
Cherubini go strącają.
Kalwaryjska Marya.
-36-
Drógi raz toż się stało, kiedy zasy-
piał smiało, - Gdy się trzeci raz
położył, aniół go na ziemie złożył
Kalwaryjska Marya
Straszy ojciec plagami, nie tłucz
się lecz spij z nami, - A matka so-
bi wspomniała, że tłomaczek tam schowała
Kalwaryjska Marya
Budzą starca pytają, do skrzyni
odmykają, - Otworzyli z wielkim
strachem, aż tu jasność równo z dachem,
Kalwaryjska Marya.
Wszystek dom ogarnęła, zdziwienia
nabawiła, - Widzą niebieską królową
nieba ziemi cesarzową,
Kalwaryjska Marya
-37-
W tem się ludzie zbieżeli, ten obraz
kupić chcieli, - Aby tam wszelkiej
pomocy doznali we dnie i w nocy,
Kalwaryjska Marya.
Rzekł starzec być nie może, boś Ty
zjawił sam Boże, - Przez usta Panny
Maryi, pragnie mieszkać w Kalwaryi,
Kalwaryjska Marya.
Wnet kupno porzucili, na drogę
prowadzili, - Nieba i ziemi królową
naszą pocieche gotową
Kalwaryjska Marya.
Wolałaś mieszkać z nami, niż w Ka-
mieńcu z Turkami, - Byśmy z Ciebie
pomoc brali, jako starzy tak i mali.
Kalwaryjska Marya.
-38-
Tu ludzie gromadami, ciśniemy się tłu-
mami, - Matko gdzie Twoja opieka,
wszędzie wspomoże człowieka,
Kalwaryjska Marya.
Idą z Węgier z Podola, na których
ciężka dola, - Matko przyczyń się za
nami, do Ciebie z płaczem wołamy.
Kalwaryjska Marya.
Co przemyśl i Jerosław, Matko Ty
nas błogosław, - Abyśmy Tobie słu-
żyli, dobre lata uprosili,
Kalwaryjska Marya.
Ziemia Lwowska przyznaje, i
Samborska znać daje, - Ze Ty o Matko
jedyna, zawsze błagasz swego Syna.
Kalwaryjska Marya.
-39-
Gdy domy opuszczamy, do Ciebie pośpie-
szamy, - Przed Twój ołtarz przychodzimy
wszyscy ci ze serca nucimy,
Kalwaryjska Marya.
Idą różne kaleki, nie trzeba im
apteki, - Bo Marya zdrowie daje,
choć za to nic nie dostaje,
Kalwaryjska Marya.
Jedni bólem rażeni, drudzy kurczem
dotknieni, - Głusi, ciemni i niemowi
odchodzą do domu zdrowi.
Kalwaryjska Marya.
Od czarta opętani, na tem miej-
scu wezwani, - Zaraz z ludzi ucieka-
ją kiedy do Ciebie wołają
Kalwaryjska Marya.
-40-
I ciężarne matrony, doznają Twej
obrony, - Lekko na swiat płud wy-
dają, za co Ci dzięki skladają
Kalwaryjska Marya.
Którzy prawie konają, gdy ich tu
polecają, - Nieraz do życia przycho-
dzą, dziękczyniem życie słodzą
Kalwaryjska Marya.
Zezna niewiasta ona, która dzieci
kąpała, - Prędko z domu wybieża
jużci umarłe zastała
Kalwaryjska Marya.
Niesie je do kościoła, z płaczem Ma-
ryi woła, - Uzdrów ratuj dziecie
moje, przyjmij go w opiekę swoje"