czwartek, 10 maja 2012

Obrazki z Rygi

Pierwsze wrażenie po wjeździe do Łotwy: trochę gorsze drogi niż na Litwie, poza tym popsuła się słoneczna pogoda, która towarzyszyła nam aż od Polski. Na horyzoncie ciężkie chmury. Mijamy miejsca nawodnione solidnymi opadami deszczu. W radio nastawiam Latvijas Radio 4, kanał z nastrojową muzyką. Dużo rosyjskich piosenek, co też odróżnia je od stacji słuchanych na Litwie. W Rydze, gdy wysiadamy z samochodu, zimno. Miasto - niegdyś kojarzące się z jednym z najlepszych czasopism szachowych wydawanych w Związku Radzieckim.
***
Przed kioskiem (Narvesen). Chcę kupić znaczki pocztowe. Sprzedawczyni po rosyjsku próbuje ustalić, czy chodzi o kraje Unii Europejskiej: - Jewro? Na co mężczyzna stojący za mną odzywa się z poirytowaniem: - Jewro, jewro... Euro!

***

Cieszy oko widok migdałów w czekoladzie na wystawie kiosku, a później wafelków w sklepie spożywczym. Wyprodukowanych przez Jutrzenkę.

***
Lewobrzeżna Ryga (po lewej stronie Dźwiny). Slokas iela. Pałace i kamienice secesyjne, kojarzące się z germańskimi korzeniami miasta. Przejeżdżające tramwaje i autobusy z chorągiewkami łotewskimi i Unii Europejskiej.


Wśród secesyjnych pałacyków i masywnych kamienic mnóstwo drewnianych budynków, wiele z nich piętrowych, przypominających odchodzące do lamusa przedwojenne budownictwo Białegostoku, pieczęć wschodu.



***
Zwiedzanie miasta po prawej stronie Dźwiny w pochmurną pogodę i w pośpiechu nie sprawia przyjemności. W drodze do starego miasta kupuję zachwalane przez przewodnik Pascala czekoladki Laima i czarny balsam. Tu już miasto ma zdecydowanie niemiecki charakter. Masywne wielopiętrowe secesyjne kamienice zdają się nie mieć końca. Dochodzimy do starej części. Zamknięte kościoły św. Piotra i św. Jana, przez chwilę tylko przyglądamy się katedrze, zamkowi ryskiemu, bramie szwedzkiej i baszcie prochowej. Wrażenie robi dopiero skromne wnętrze XIII-wiecznego katolickiego kościoła św. Jakuba i w jego wnętrzu tablica poświęcona wizycie w Rydze, we wrześniu 1993 roku, papieża Jana Pawła II.

***
Latvijas Radio 4. Dźwięki Roty i za chwilę na antenie słychać polski język. Audycja Związku Polaków na Łotwie. Informacje, audycja religijna, wydarzenia kulturalne, w tym relacja z koncertu Justyny Steczkowskiej w Rydze. Miłe to uczucie posłuchać polskiej audycji poza granicami kraju.

 ***
Dzień wyjazdu. Dochodzimy pod pomnik żołnierzy sowieckich. Wysoka, górująca nad okolicą statua, ozdobiona gwiazdami, pomnik przedstawiający kobietę, z napisem u dołu 1941-1945 i trzech żołnierzy niosących wolność. Obok scena z napisem w tle: "9 мая, с днем победы". Na scenie przygotowania do koncertu w dniu 8 maja - kobieta i mężczyzna ćwiczą przemówienia w języku rosyjskim i łotewskim. Dookoła stoiska z jedzeniem, wystawa zdjęciowa poświęcona poległym w czasie II wojny światowej, przed pomnikiem małe dziewczynki ćwiczą układ choreograficzny z kwiatami w dłoniach, nieopodal wszystkiemu przygląda się staruszek z czerwonymi goździkami. I tym widokiem żegnamy się z Rygą i Łotwą.


sobota, 5 maja 2012

Jeziorka Suwalszczyzny

Tegoroczny weekend majowy upłynął pod znakiem prawdziwie letniej pogody, temperatury dochodziły do prawie 30 stopni, a na niebie z rzadka tylko pojawiały się chmury. W moim przypadku była to kolejna wyprawa na Suwalszczyznę. Gdybym miał wskazać, co tym razem mnie zachwyciło z osobliwości tego regionu, wskazałbym przede wszystkim na dwa jeziorka, leżące na uboczu głównych tras obleganych przez rozmiłowanych w Suwalszczyźnie turystów.

Gdyby udać się drogą z Jeleniewa w stronę siedziby Suwalskiego Parku Krajobrazowego w Turtulu, mija się po prawej stronie parking położony na odkrytym terenie, miejsce będące początkiem ścieżki poznawczej Porosty. Od trzeciego przystanku ścieżki niedaleko jest do wzgórza, skąd podziwiałem pięknie położone jeziorko Linówek, leżące na dnie kotła wytopiskowego, otoczone torfowiskiem z reliktową roślinnością. Z dalszej odległości znakomicie widać niesamowite ukształtowanie terenu, tak charakterystyczne dla Suwalszczyzny. Kotły lodowcowe powstawały w górnej części lodowca, w polu firnowym. Po stopieniu się lodu, w kotłach tworzyły się jeziorka. Morskie Oko w Tatrach jest podobnym przykładem jeziora powstałego w kotle wytopiskowym.

 

Zupełnie na odludziu leżącym jeziorkiem, równie pięknym jak Linówek, jest jezioro Graużyny o litewskiej nazwie wywodzącej się od słowa graužus - piękny. Aby spojrzeć na nie, wystarczy udać się drogą z Wiżajn na północny zachód w kierunku miejscowości Sudawskie, minąć ją i zatrzymać się tuż przed granicą polsko-litewską, mając po lewej opuszczone i częściowo zrujnowane, samotnie stojące zabudowania, a po prawej wzgórze górujące nad okolicą. Ze wzgórza rozciąga się piękny widok na okolicę upstrzoną różnymi kolorami pól i drzew oraz czerwienią dachów pojedynczych domów. W oddali można zobaczyć otoczone lasem jezioro.



Niesamowity widok rozciąga się z drugiej strony wzgórza, na drogę. Za drzewami po prawej znajduje się już znak granicy polsko-litewskiej, dziś rzec można atrakcja turystyczna.


niedziela, 15 kwietnia 2012

Gorzowskie okolice, poniemieckie kościoły i inne atrakcje, część 3

Jednym z najurokliwszych jezior niedaleko Gorzowa Wielkopolskiego jest położone w kierunku południowym od miasta rynnowe, o kształcie wydłużonym w kierunkach północnym i południowym, jezioro Glinik. Z dzieciństwa i młodości pamiętam, że dużo większą popularnością cieszyły się w sezonie letnim jeziora Nierzym i Marwicko, do których dojeżdżała miejska komunikacja autobusowa. Glinik pozostawał nieco na uboczu głównych szlaków. Byłem tam dosłownie kilka razy, choć piękne usytuowanie jeziora w lesie zawsze robiło na mnie wrażenie. Ciekawa jest niemiecka, dawna nazwa jeziora - Bestien See. Natomiast zupełnie nie niemiecko brzmiała nazwa strumienia wypływającego z jeziora - Timene.

Dzisiejsza nazwa jeziora współgra z położoną nieopodal wioską o tej samej nazwie. Glinick jest to historyczna słowiańska nazwa miejscowości, wymieniana w dokumentach z 1319 roku. W późniejszych czasach, gdy Ziemia Lubuska została włączona do Nowej Marchii, nazwa Glynike została zmieniona na Altensorge, obowiązującą do początku 1945 roku. We wsi stoi kościółek, zbudowany w 1896 roku o wyraźnych wpływach neoromańskich i neogotyckich w architekturze.

Naprzeciwko kościoła, po drugiej stronie ulicy zachował się ciekawy obelisk poświęcony poległym w czasie I wojny światowej. Niewiele takich pamiątek po czasach niemieckich pozostało.

Kolejną miejscowością, do której skierowaliśmy się podczas wycieczki świątecznej było Osiedle Poznańskie. Jest to stosunkowo młoda miejscowość w porównaniu z Glinikiem. Powstała na początku XIX wieku po regulacji rzeki Warty na terenach dawnych łąk wykorzystywanych przez mieszczan gorzowskich do wypasania zwierzyny i koszenia siana. Niemiecka nazwa miejscowości brzmiała Bürgerwiese. We wsi znajduje się mały kościółek w stylu neogotyckim, wyświęcony w 1891 roku.

Kolejna miejscowość, sąsiadująca z Osiedlem Poznańskim to Ciecierzyce. Miejscowość powstała na początku XVIII wieku podczas zagospodarowywania Warciańskich Błot. Nazwa (Czettritz) utworzona została na cześć dowódcy pułku dragonów z Gorzowa, generała von Czettritz. Kościół pochodzi dopiero z 1941 roku, został wybudowany na miejscu wcześniej istniejącego. Bryła budynku, podłużne okna przypominają jako żywo zbór ewangelicki.


***
Przenieśmy się w kierunku północno-wschodnim od Gorzowa. Przy dawnej drodze Berlin - Gdańsk, tuż przed Strzelcami Krajeńskimi, znajduje się miejscowość Przyłęg, dawna osada słowiańska. Pierwotna nazwa miejscowości Oldenflith pochodzi od rodziny von Oldenfliet. Później została zmieniona na Altenfliess. Wieś położona jest nad rzeczką Pełcz, przy której można napotkać ruiny starego młyna. Tuż obok na wzniesieniu znajduje się urokliwy kościółek z 1803 roku.




Obok kościoła stary drzewostan. Poszliśmy na spacer w tę stronę nie zdając sobie sprawy, że drzewa rosną na terenie starego cmentarza założonego w XIX wieku. Nagrobki, które przetrwały, są przewrócone, często inskrypcją w stronę gruntu.


Jedna z czytelniejszych inskrypcji dotyczy pochówku niemowlęcia w roku 1876.

Powyższy nagrobek poświęcony jest Marii Bercie Dumerl zmarłej w 1880 roku. Nieco zdziwiony byłem, że w czasach względnej dbałości o zabytki, XIX-wieczny poniemiecki cmentarzyk w Przyłęgu wydaje się tak opuszczony i zaniedbany.

wtorek, 3 kwietnia 2012

"Moi" kierscy Paczkowscy i problemy z poszukiwaniami genealogicznymi

Gdy zgromadziłem już większość istotnych informacji genealogicznych dotyczących mego pradziadka Józefa Paczkowskiego (1888-1943), nadszedł czas aby wyruszyć w jeszcze odleglejszą przeszłość. Dzięki wizytom w mormońskim Centrum Historii Rodziny, na mikrofilmach zawierających księgi metrykalne rzymskokatolickiej parafii w Kiekrzu koło Poznania odnalazłem akt zawarcia małżeństwa prapradziadka Wawrzyńca Paczkowskiego z Katarzyną Goworzowską z Urbaniaków. Dotarłem również do akt chrztu większości dzieci Wawrzyńca i Katarzyny.
Pozostało odszukać inne dokumenty dotyczące Wawrzyńca. Jednym z najłatwiejszych do odnalezienia wydawał się akt zgonu. Ostatnim ustalonym przeze mnie dzieckiem Wawrzyńca i Katarzyny był Jan Paczkowski, urodzony 17 czerwca 1892 roku w Krzyżownikach. Z aktu zawarcia małżeństwa Józefa Paczkowskiego i Józefy Kurosińskiej z Uzarków (1888-1923) (mojej prababci) z dnia 8 sierpnia 1914 roku, którego kopię pozyskałem z niemieckiego urzędu stanu cywilnego (Standesamt) w Bottrop, wynikało, że ojciec Józefa - Wawrzyniec zmarł jeszcze przed ślubem syna, a jego ostatnim miejscem zamieszkania były Krzyżowniki. Wynikałoby z tego, że wystarczy przejrzeć ksiegi metrykalne / stanu cywilnego, obejmujące tę miejscowość, od roku 1892 do 1914 i akt zgonu prapradziadka sam się odnajdzie. W Centrum Historii Rodziny przejrzałem mikrofilmy zawierające księgi zgonów parafii w Kiekrzu z lat 1892-1908. Bez rezultatu. W następnej kolejności zleciłem Archiwum Państwowemu w Poznaniu odszukanie aktu zgonu prapradziadka w księgach stanu cywilnego Złotnik – obecnie dzielnicy Poznania, której podlegały Krzyżowniki. Księgi te obejmowały lata 1888-1910. Niestety i tam nic nie znaleziono. Zadzwoniłem więc do Urzędu Stanu Cywilnego w Rokietnicy, który posiada księgi złotnickie od roku 1911 i tam poprosiłem o sprawdzenie lat 1911-1914. Niestety poszukiwanego aktu nie ma. Albo więc pominąłem go przy przeszukiwaniu mikrofilmów, albo osoby sprawdzające księgi złotnickie przeoczyły ten akt, albo po prostu nie ma go w księgach obejmujących Krzyżowniki. W takim razie, gdzie może być?
Z kolei, aby odnaleźć akt urodzenia Wawrzyńca sięgnąłem do mikrofilmów zawierających duplikaty kierskich ksiąg metrykalnych z lat 1817 – 1865 (brakuje na nim niektórych roczników, jest wielka dziura obejmująca lata 1830-1839), przechowywanych w Archiwum Państwowym w Poznaniu. Z aktu zawarcia małżeństwa Wawrzyńca i Katarzyny wiedziałem, że prapradziadek urodził się w 1851 roku. Wiedziałem nawet, którego dnia ... i tu krótka dygresja.
W 2005 roku dzięki ogłoszeniu zamieszczonemu na portalu Genpol, a dotyczącego nazwiska Paczkowski, napisał do mnie Piotr mieszkający w Poznaniu, którego przodkowie nosili to samo nazwisko i mieli krewnych w okolicy Kiekrza. Ani ja nie wiedziałem wtedy zbyt wiele o pradziadku Józefie i jego przodkach, ani Piotr o swoich.
Minęło 5 lat. Ja zdążyłem odnaleźć akt zawarcia małżeństwa Wawrzyńca Paczkowskiego i opublikować notkę na blogu. Przeczytał ją Piotr i 5 lat po naszym pierwszym kontakcie napisał do mnie e-maila. W Archiwum Archidiecezjalnym w Poznaniu w kierskich księgach metrykalnych odnalazł bowiem akta urodzenia Wawrzyńca oraz jego ojca Stanisława. Nasz kontakt sprzed 5 lat okazał się bardzo owocny. Pozostawało mi dotrzeć do samych metryk, aby zweryfikować otrzymane informacje, a także dotrzeć do innych.
Stąd też wziął się pomysł na mikrofilmy z archiwum poznańskiego. Do aktu chrztu Wawrzyńca Paczkowskiego dotarłem łatwo. Urodził się 3 sierpnia 1851 roku w Krzyżownikach. Rodzicami jego byli Stanisław Paczkowski, ubogi wieśniak (łac. colonus) i Dorota z Derdów. Okazało się, że mój prapradziadek wychowywany był bez matki. Wkrótce bowiem znalazłem akt zgonu Doroty, która zmarła 3 listopada 1852 roku w Krzyżownikach, pozostawiając męża Stanisława. Nie napotkałem na inne rodzeństwo Wawrzyńca, poza jednym dziwnym aktem. 24 marca 1855 roku umarła w Krzyżownikach w wieku lat 7 Katarzyna Paczkowska, córka Stanisława Paczkowskiego i Doroty z Derdów. Według tego zapisu, w 1855 roku nie żył już ojciec Katarzyny, Stanisław. Nie trafiłem jednak na jego akt zgonu pomiędzy 1852, a 1855 rokiem. Wróciłem do ksiąg chrztów z roku 1848, przejrzałem również lata 1847 i 1849 i aktu chrztu Katarzyny Paczkowskiej również nie znalazłem. Znalazłem za to akt chrztu Katarzyny Taysner, nieślubnej córki Doroty Taysner i ojca niewiadomego. Katarzyna urodziła się 19 listopada 1848 roku w Krzyżownikach. Tajemnicę częściowo wyjaśnił dawny e-mail od Piotra, wskazujący na wyszukiwarkę małżeństw Poznań Project, w której można znaleźć zawarte w 1849 roku w Kiekrzu małżeństwo pomiędzy Stanisławem Paczkowskim, a Dorotą Tayssner, wdową. Ja niestety do metryki owej nie dotarłem, mikrofilm nie zawierał księgi małżeństw z roku 1849.
Stanisław Paczkowski urodził się w Krzyżownikach 2 sierpnia 1821, jako nieślubne dziecko Jadwigi Paszkowskiej z Brzezińskich, kątniczki i wdowy. To było dla mnie zaskoczenie. Piotr pisał, że w księgach metrykalnych parafii Kiekrz przechowywanych w poznańskim Archiwum Archidiecezjalnym, jako rodzice Stanisława wymienieni są Tomasz Paczkowski i Jadwiga Brzezińska. Pierwotne nazwisko matki brzmiało Jadwiga Paszkowska, ale zostało przekreślone. Ojcem chrzestnym zaś był Tomasz Paszkowski. Dlaczego więc w duplikatach brak jest nazwiska ojca, a jako matkę wpisano Jadwigę Paszkowską z Brzezińskich? Bez porównania zapisów oryginalnych ksiąg metrykalnych z duplikatami chyba nie obędzie się.
Podobny akt chrztu nieślubnego dziecka Jadwigi Paszkowskiej z Brzezińskich znalazłem w roku 1819, kiedy to 18 stycznia urodził się Maciej Paszkowski. Natomiast już 9 maja 1825 roku w Krzyżownikach rodzi się Jakub Paczkowski, ślubne dziecko Tomasza Paczkowskiego i Jadwigi z Brzezińskich. Aktu zawarcia małżeństwa Tomasza i Jadwigi nie odnalazłem. W zmikrofilmowanych duplikatach brak jest małżeństw z kluczowego (wydaje się) roku 1821. Małżeństwa z lat 1817-1820 i 1822-1829 znajdują się na mikrofilmie.
Kolejną ciekawostką, jeśli to nie błąd prowadzącego księgi, jest wiek małżonków Tomasza Paczkowskiego i Jadwigi. Tomasz umarł 27 kwietnia 1850 roku w Krzyżownikach w wieku 65 lat, Jadwiga zaś w tej samej miejscowości 21 marca 1856 roku w wieku 90 lat. Jeśli księgi nie kłamią, była starsza od Tomasza o 19 lat!
Dotychczas nie udało się odnaleźć wspólnego przodka pomiędzy linią Piotra, a moją. Jego kończy się na Franciszku Paszkowskim i Dorocie Szatenberg. Najprawdopodobniej ten sam Franciszek jest ojcem chrzestnym wspomnianego wyżej Macieja Paszkowskiego, zaś jako matka chrzestna Stanisława Paczkowskiego, mego praprapradziadka wymieniona została Julianna Szatenberg. Co jest przesłanką, że pomiędzy Franciszkiem, a Tomaszem być może istniało bardzo bliskie pokrewieństwo. Ale o tym pewnie dowiem się, jeśli zdecyduję się odwiedzić Archiwum Archidiecezjalne w Poznaniu, które posiada księgi metrykalne parafii Kiekrz od roku 1751.