Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Janiszewski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Janiszewski. Pokaż wszystkie posty

środa, 12 czerwca 2024

Mój antenat był kowalem

Genealogią swoich przodków Janiszewskich nie zajmowałem się od prawie 20 lat. W zamierzchłych czasach, gdy stawiałem swoje pierwsze kroki w genealogii, jeździłem do Centrum Historii Rodziny w Warszawie, aby przeglądać mikrofilmy z parafii rzymskokatolickiej w Skórkowicach. Przejrzałem wówczas wszystkie dostępne księgi metrykalne z tej parafii i między innymi znalazłem akt ślubu Ignacego Franciszka Januszewskiego, mego 3xpradziadka z Antoniną Szokalską (moją 3xprababcią) w roku 1861. To był najstarszy dokument dotyczący mych przodków Janiszewskich, jakim do niedawna dysponowałem. Ignacy Franciszek nie pochodził bowiem z parafii Skórkowice. W akcie ślubu zapisano, że urodził się w Reczkowie, a mieszkał w Aleksandrowie z rodzicami czynszownikami. Reczków należał do parafii w Skotnikach, a ja przed następne kilkanaście lat nie zajrzałem do ksiąg metrykalnych tej parafii i nie kontynuowałem poszukiwań dokumentów tej linii rodziny. Czytelnik pewnie zauważył, że piszę o swoich przodkach Janiszewskich, a Ignacy Franciszek nosił nazwisko Januszewski. To nie pomyłka, w metrykach parafii skórkowickiej to nazwisko pisane jest w obu formach, jednak moja babcia zawsze mówiła o swych przodkach Janiszewskich i taką formę tego nazwiska przyjąłem. Rodzicami Ignacego Franciszka byli Idzi Januszewski i Katarzyna Januszewska z Kowalskich. Wówczas jeszcze, czytając iż byli czynszownikami nie przypuszczałem, że natknę się na kowala wśród mych przodków. Miałem już wśród nich rybaka oraz młynarza, ale na kowala nie natknąłem się wcześniej.

Wraz z upływem czasu metryki parafii rzymskokatolickiej w Skotnikach, jak i wielu innych parafii województwa łódzkiego zostały w dużej mierze zindeksowane i znajdują się w Genetece. Pozwoliło mi to w prosty sposób odnaleźć akt urodzenia Ignacego Franciszka.


I tu pierwsza niespodzianka. Idzi Januszewski, 31-letni ojciec Ignacego Franciszka został zapisany jako kowal. Człowiek legitymujący się profesją kowalską z reguły posiadał wyższy status materialny we wsi. Czy tak było z Idzim? Tego nie wiem.  Gdy w roku 1844, a więc trzy lata po Ignacym Franciszku rodziła się w Reczkowie jego siostra Agnieszka, Idzi został zapisany jako rolnik. Ale w roku 1850 rodzina Idziego i Katarzyny mieszkała w Wójczynie. Gdy urodziła im się córka Marianna, Idzi ponownie zapisany został jako kowal w metryce urodzenia córki, jak i w jej akcie zgonu 2 lata później. 

33-letni Idzi Januszewski ożenił się z 17-letnią Katarzyną Kowalską w Skotnikach w roku 1838. Już wówczas zapisany został, jako kowal. Idzi Januszowski urodził się w Barkowicach w parafii Sulejów, jako syn Piotra Januszewskiego i Agnieszki. Piotr, jak wynika z metryki ślubu jego syna, zmarł w wojsku. Jakim wojsku i kiedy? Czy podczas powstania listopadowego?

Katarzyna Kowalska zaś urodziła się w Przyrąbie w parafii Rzejowice, jako córka Antoniego Kowalskiego i Marianny z Daniszewskich. W momencie ślubu mieszkała w Ojrzeniu z rodzicami.

Wygląda na to, że antenaci z rodziny Janiszewskich nie należeli do tych, którzy przywiązują się do jednego miejsca zamieszkania.

poniedziałek, 12 czerwca 2017

Mieczysław Janiszewski "Przyszłość czekała"

Sięgnąłem w ostatnim czasie po książkę napisaną przez dalszego krewnego. Okazuje się bowiem, że w mojej rodzinie, w przeważającej mierze o chłopskich korzeniach, przychodziły na świat osoby z zacięciem literackim. Wspominałem już przy okazji recenzowania książki Antoniego Kieniewicza o pamiętniku prababci ze strony mamy - Agaty Stępień ze Szczerbaczewiczów, pozostawionym podczas II wojny światowej w Pińsku.

Najbardziej płodną literacko była jednak rodzina przodków mojej babci ze strony ojca - Wandy Krupy (1920-2008), pochodzącej z Szarbska nad Pilicą, małej, malowniczo położonej wsi na ziemi piotrkowskiej. Świadczyć o tym może najstarsza pamiątka rodzinna zawierająca pieśni kościelne spisane własnoręcznie przez jej dziadka, Łukasza Krupę (1856-1919). Brat babci zaś, Stefan Krupa (1909-1983) przed wojną działacz PPS, a później więzień Oświęcimia napisał wspomnienia wojenne, wydane pod tytułem "A jednak tak było".

Mieczysław Janiszewski (ur. 1907 w Szarbsku) po którego książkę sięgnąłem, pochodził również z piotrkowskiego. Był bratankiem mojej praprababci Wiktorii Krupy z Janiszewskich (1861-1906), synem jej brata Kazimierza Janiszewskiego (1864-1919).

Wsie leżące nad Pilicą w piotrkowskim otoczone były lichymi ziemiami. Spora rzesza chłopów po uwłaszczeniu dysponowała niewielkimi nadziałami gruntu. Bliskość dużego ośrodka miejskiego, jakim był Piotrków Trybunalski, powodowała, że młodzież właśnie tam wyjeżdżała szukać lepszego życia. W środowisku robotników i drobnych rzemieślników nasiąkała ideologiami lewicowymi. Mieczysław Janiszewski tak opisał swoje wejście w życie dorosłe: "W 1930 roku ukończyłem szkołę zawodową, a następnie odbyłem obowiązkową służbę wojskową. Zwolniłem się do domu w czerwcu 1932 roku i zacząłem szukać pracy. Nie było o nią łatwo w Polsce przedwojennej, chociaż miałem zawód technika włókiennika.  W 1938 roku otrzymałem stałą pracę robotnika w Zduńskiej Woli w fabryce Józefa Rajchenbauma. Pracowała ona dla polskiego wojska, dostarczała materiały na maski gazowe, płaszcze nieprzemakalne i brezenty. Zarobki mieliśmy niskie, ale nie to było najważniejsze."

Książka opisuje drogę wojenną autora, od przegranej kampanii wrześniowej i powrotu spod Lwowa w piotrkowskie, przez udział w rodzącej się konspiracji antyniemieckiej, najpierw w AK, potem w AL, aż do powojennej kariery partyjnej. Dość typowa ścieżka kariery chłopa małorolnego z piotrkowskiego, przesiąkniętego socjalizmem i komunizmem. Podobnie potoczyła się kariera Konstantego Krupy, stryja babci Wandy, który został dygnitarzem partyjnym w Łodzi.

Nie zamierzam oceniać książki pod kątem historycznym. Nie czuję się na tyle kompetentny. Ocena takiej książki nie byłaby poza tym w pełni możliwa bez sprawdzenia, w jakim stopniu na jej treść wpłynęła cenzura, a do tego brak mi źródeł. 

Daje się zauważyć krytyczny stosunek autora do ziemiaństwa, mocno negatywny do Narodowych Sił Zbrojnych, których członkowie na kartach książki wyłącznie współpracują z obszarnikami i Niemcami. O wiele cieplejsze słowa, choć podbarwione krytyką padają w książce w stosunku do AK. Moje sympatie umiejscowione są zdecydowanie po stronie obozu antykomunistycznego, więc ocena drogi autora opisanej w książce siłą rzeczy musiałaby być zabarwiona negatywnie.

Zamierzam natomiast wyłuskać na potrzeby artykułu wszystkie wątki "genealogiczne". Książka bowiem roi się od wzmianek o osobach, które stanowiły bliższą bądź dalszą rodzinę mej babci. Jest prawdziwą skarbnicą wiedzy rodzinnej. O kilku z nich wiem tylko z zapisków archiwalnych, o niektórych słyszałem od babci bądź przeczytałem podobne wzmianki w przywoływanej wyżej książce Stefana Krupy. A o niektórych dowiedziałem się dopiero z książki Mieczysława Janiszewskiego. Dzięki wzmiankom w  książce, osoby wcześniej znane mi jedynie z notatek, widzę w znacznie żywszych barwach.

Zacznę od osoby autora książki.

1. Mieczysław Janiszewski.

Urodził się 14 czerwca 1907 roku w Szarbsku. Rodzice: Kazimierz Janiszewski i Aleksandra z Gaworów. W połowie lipca 1939 roku skierowany został bezpośrednio ze Zduńskiej Woli do Beniaminowa pod Warszawą. W wojsku był radiotelegrafistą. W kampanii wrześniowej trafił pod Mławę, do Nidzgóry, później do Rumunii przez Ciechanów i Warszawę, gdzie został internowany. Z internowania uciekł przez granicę do Lwowa opanowanego przez wojska sowieckie, a następnie pociągiem wrócił w piotrkowskie (matka mieszkała we wsi Władysławowo). Dalszy ciąg losów Mieczysława, jego drogi politycznej stanowi treść książki. Znajdują się w niej dwie fotografie autora. Jedna pochodzi z 23-24 października 1943 roku i została wykonana po potyczce z Niemcami na Diablej Górze pod Skórkowicami, druga zaś przedstawia go, gdy jako pierwszy sekretarz komitetu miasta i powiatu Piotrków przemawiał na wiecu 9 maja 1945 roku.


2. Aleksandra Janiszewska z Gaworów.

Matka autora książki. Moja babcia jej nie pamiętała.  Badając księgi stanu cywilnego parafii rzymskokatolickiej w Skórkowicach ustaliłem, że urodziła się w 1869 roku we w wsi Stara. Rodzicami byli Józef Gawora i Józefa z Kowalskich. Podczas pierwszej wyprawy w piotrkowskie odnalazłem jej nagrobek na cmentarzu w Dąbrówce. Zdziwiło mnie, że nie ma wspólnego nagrobka z mężem, którego przeżyła o 29 lat.



W książce autor kilkakrotnie wymienia matkę i wyczuwa się w jego słowach duży szacunek dla tej prostej wiejskiej kobiety.

"Podczas mego pobytu w domu sąsiadka Waleria Chumek opowiedziała mi, co się tutaj działo 1 września. W Szarbsku (była to moja wieś rodzinna) tego dnia matka przetrząsała suszące się siano. Kiedy zobaczyła na niebie niemieckie samoloty, wygrażała w ich stronę grabiami i strasznie złorzeczyła. Sąsiadka ukryła się za murowaną piwnicą, lecz matka pracowała dalej. Jeden z lotników obniżył lot i posłał w jej stronę serię z karabinu maszynowego. Matka krzyknęła za odlatującym: -Ty podły! Może myślisz, że się ciebie boję? Żebym tak miała karabin maszynowy, tobym cię zaraz zestrzeliła! Masz swoją ziemię, czego tu u nas szukasz?"



3. Marianna Janiszewska z Piotrkowa.

Autor pisze o niej jako o stryjence. Nie jestem pewien, czy nie jest to żona Andrzeja Janiszewskiego (ur. 1867), rodzonego brata mojej praprababci Wiktorii Krupy z Janiszewskich i Kazimierza Janiszewskiego, która tak właśnie miała na imię. Andrzej Janiszewski był jedynym z dwóch rodzonych braci Wiktorii, pamiętanym przez babcię.

"Pewnego dnia wybrałem się rowerem do Piotrkowa. Odwiedziłem tam stryjenkę, mieszkającą przy ulicy Daszyńskiego 10, aby dowiedzieć się, co u niej słychać. Rozpłakała się biedaczka na mój widok. Jej dwaj najmłodsi synowie, Kazik i Stefan, nie powrócili z frontu. Jak się później okazało, obaj zginęli, lecz do dziś nie wiadomo gdzie. Starszy, Tadeusz, który był kierownikiem pociągu, został zmobilizowany do służby kolejowej. Kiedy przejeżdżał przez Piotrków, w przerwie w pracy wpadał czasem do matki. Najstarszy, Leon, cały czas przebywał w domu; z powodu wady słuchu nie powołano go do wojska. Teraz musiał zgłosić się do pracy w hucie szkła, w przeciwnym bowiem razie wywieziono by go na przymusowe roboty do Rzeszy."

W mieszkaniu brata stryjecznego Leona, 3 września 1944 odbyło się spotkanie powołujące piotrkowską miejską radę narodową.

4. Walenty Janiszewski, Antoni Janiszewski, Stanisław Laszczyk, Piotr Janiszewski.

Walenty i Antoni byli braćmi Mieczysława, o których wcześniej nie słyszałem. Wraz z siostrzeńcem Stanisławem Laszczykiem z Szarbska byli żołnierzami Samodzielnej Grupy Operacyjnej generała Kleeberga i walczyli aż do 5 października. Po zakończeniu walk w kampanii wrześniowej dostali się do niewoli, ale uciekli z transportu, skierowanego do Niemiec.

Nie słyszałem od babci również o innym bracie Mieczysława Janiszewskiego, Piotrze:

"W wiosce Stobnica-Trzy Morgi spotkały się dwa oddziały: Gwardii Ludowej i Armii Krajowej. Ich sztaby postanowiły wspólnie rozbić betonowy bunkier we wsi Klementynów, spalić niemieckie domy i wykonać wyrok śmierci na komendancie selbstuschutzu, Gwizdorze, za to, że we wsi Biała zabił wieśniaka Szarleja, a także katował innych Polaków, wśród nich mojego brata Piotra."

5. Bolesław Leski, ps. "Bęc".

Był prawdopodobnie synem Jana Leskiego, a stąd wnukiem Piotra Leskiego i Magdaleny z Krzysztofików, rodzonej siostry mojego prapradziadka Stanisława Krzysztofika. Bardzo często wymieniany na kartach książki. Wygląda na to, że dzięki Leskiemu, Mieczysław Janiszewski przystał do konspiracji niepodległościowej o lewicowym obliczu ideowym:

"Po powrocie z Piotrkowa spotkałem się we wsi Niewierszyn z Bolesławem Leskim. Był on ślusarzem precyzyjnym, przed wojną pracował w Fabryce Miar i Wag w Warszawie. Kiedy w końcu 1937 roku zwolniono go z pracy, przyjechał do rodzinnego Szarbska i ożenił się z Genowefą Kacprzakówną z pobliskiego Niewierszyna. Wiedziałem, że był członkiem Komunistycznej Partii Polskiej.
Omówiliśmy z Leskim aktualną sytuację w kraju i postanowiliśmy wszelkimi sposobami szkodzić hitlerowskim okupantom."
"Początki lewicowego ruchu oporu na naszym terenie wiążą się właśnie z okolicami Władysławowa, Bratkowa i Janikowic. Przebywaliśmy tutaj z Bolesławem Leskim jako bezrobotni (ja od 1932, a on od 1937 roku). Chociaż miałem średnie wykształcenie zawodowe i odbyłem obowiązkową służbę wojskową, do 1 grudnia 1938 roku pozostawałem bez stałej pracy. Ileż to czyniłem starań, jeżdżąc pożyczonym rowerem po całej Polsce, ileż godzin wyczekiwałem w portierniach łódzkich fabrykantów - wszystko na próżno." Bardzo enigmatycznie opisana została śmierć Bolesława Leskiego w książce: "Leskiego zastrzelił "Loba" z oddziału AK na szosie tuż przed dworem Stefana Łępickiego w Kawęczynie". Bardziej szczegółowy opis przedstawił Jan Zbigniew Wroniszewski: "Po całodziennej walce (24.X.1943) oddział zdołał ze stratą kilku żołnierzy wyjść z nocą z okrążenia. Złożony z Rosjan pluton "Saszki" został rozproszony, a jego żołnierze, włóczący się przez jakiś czas pojedynczo i po kilku, pogłębiali trudną sytuację na terenie "Heleny". Oliwy do ognia dolał jeszcze tragiczny finał nocnego spotkania "Bęca", "Billa" i dowódcy niewierszyńskiej kompanii NSZ ppor. Stefana Łempickiego "Bosmana" z dwoma rozbitkami z plutonu "Saszki". Trzej pierwsi - po wspólnym przyjacielskim biesiadowaniu we dworze Żórawskich w Szarbsku, wyszli późno w noc 7.XII drogą w kierunku szosy Jaksonek - Przedbórz i w jej pobliżu natknęli się na przyczajonych w rowie dwóch Rosjan od "Saszki". "Bosman" - choć nietrzeźwy, zdążył wydobyć "Visa" i trafić jednego z nich, lecz drugi zastrzelił go z karabinu. "Bill" i "Bęc" próbowali wytłumaczyć incydent przypadkowym spotkaniem z Rosjanami, którzy ostrzelani, użyli broni, lecz okoliczni członkowie NSZ z Janem Sudwojem "Litwinem" na czele zgodnie twierdzili, że "Bosman" zginął od strzału w plecy. Bezstronnego świadka nieszczęśliwego wydarzenia nie było. [...] W lutym nastąpił odwet NSZ za śmierć Stefana Łempickiego "Bosmana". Oddział "Las I" dokonał zabójstw: brata wspomnianego wcześniej "Karola" - Wincentego Janiszewskiego oraz Bolesława Leskiego ("Bęc") i Zygmunta Koczwarskiego ("Bill)."

6. Wincenty Janiszewski.

Starszy brat Mieczysława Janiszewskiego, urodzony 20 stycznia 1888 roku w Szarbsku. Stefan Krupa pisze o nim w swej książce, jako przeciwniku kleru. Był nauczycielem, zwolnionym z pracy w 1929 roku, a podczas wojny nosił pseudonim "Uczony" i był skarbnikiem KG PPR od 1942 roku. Żonaty z Franciszką. Został zabity podobnie, jak Bolesław Leski w odwecie za śmierć "Bosmana". Jak pisze w książce Mieczysław Janiszewski: "28 lutego 1944 roku został w bestialski sposób zamordowany przez sfanatyzowaną grupę NSZ "Las I" za młynem Rożenek." Nagrobek Wincentego znajduje się na cmentarzu w Dąbrówce.



7. Stefan Krupa.

W książce Stefana Krupy " A jednak tak było", kluczowym momentem akcji był epizod zrzutu broni z Londynu w lutym 1943 roku. W odbiorze broni brali udział między innymi delegowani przez PPS-WRN w Piotrkowie: Mieczysław Szmidt, Stanisław Rajkowski i Antoni Leśniak. Nieszczęśliwie złożyło się, że Antoni Leśniak został aresztowany i zaczął sypać. Stało się to przyczyną wielu aresztowań w Piotrkowie, między innymi Stefana Krupy, który został umieszczony w obozie Auschwitz-Birkenau. Dalsza część jego książki od momentu aresztowania to opis życia obozowego, podczas gdy w książce Mieczysława jest to jeden z wielu epizodów wojennych. Co ciekawe, w obu pozycjach autorzy nieco inaczej przedstawiają pośrednie przyczyny aresztowania Leśniaka. Stefan pisze, że to Bolesław Leski, konspiracyjny współpracownik Mieczysława Janiszewskiego, wpłynął na grupę z Piotrkowa, aby opóźniła wyjazd z odebraną bronią o jeden dzień, co pośrednio wpłynęło na aresztowanie Leśniaka. Mieczysław Janiszewski z kolei ciężar decyzji o wyjeździe z bronią dzień później zrzuca na przybyszów, którzy mieli w sobotę spożyć u teściowej Bolesława Leskiego kolację zakrapianą wódką i zmęczeni wyjechali dzień później. 

8. Stefan Fijołek.

Pojawia się w książce raz, jako bohater jednego tylko epizodu. Gwara, jaką mówili chłopi w cyntrali, czyli w piotrkowskim, w książce praktycznie nie jest obecna, ale w przypadku Stefana Fijołka autor zdecydował się zapisać jego wypowiedź właśnie w języku potocznym.

"Przed południem 11 września przyszedł do oddziału z Szarbska Stefan Fijołek w ważnej, jak mówił sprawie. Nasz posterunek zatrzymał go, jako nieznanego przybysza, miał bowiem rozkaz nie wpuszczać nikogo na kwaterę.
Fijołek jednak domagał się widzenia ze mną lub z Bolkiem Leskim, gdyż ma ważne wiadomości.
Gdy wyszliśmy do niego, powiedział z pretensją w głosie:
- Wy tu siedzicie, a nas tam Nimce biją i rabują! Ostatnie ziorka zabirają, ostatnią świnkę kazali mi załadować na furę i wiźć do Przedboza na kontyget!
Spytałem, ilu ich tam jest w Szarbsku.
- Pełny samochód cinzarowy - odparł. - Niedługo bydą jechać do Przedboza. Jo przyjechołem do Dąbrówki i zostawiłem furę u mojej siostry Walerki na podwórku, ty, co wysła za Ogłoze."

Stefan Fijołek (1907-1977) był kuzynem babci, synem Jana Fijołka i Marianny Krupy, rodzonej siostry mego pradziadka Ignacego Krupy. Pochowany jest na cmentarzu w Dąbrówce.

9. Wawrzyniec Wacław Nalepa.

Syn Wincentego Nalepy (około 1870-1959) i Gabrieli z Krzysztofików (1877-1894), rodzonej siostry mojej prababci Antoniny Krupy z Krzysztofików (1888-1943), i ojciec Wandy, dzięki której miałem w zeszłym roku okazję uczestniczyć w zjeździe rodziny Nalepów. Wzmiankowany dwukrotnie w książce, jako uczestnik posiedzeń piotrkowskiej powiatowej rady narodowej, które miało miejsce w jego domu w Siomkach.

10. Spalenie Zygmuntowa, 28 listopada 1944 roku.

Wielką wartością książki jest opisanie zagłady wsi Zygmuntów w dniu 28 listopada 1944 roku. Co prawda nie zostały przedstawione przyczyny, dla których wieś uległa zagładzie (opisane zostały przez Jana Zbigniewa Wroniszewskiego), ale wymienione zostały osoby, które zginęły w wyniku spalenia wsi. Ponad jedna czwarta wszystkich osób nosi nazwisko Krawczyk, co pokazuje, jak wielka tragedia dotknęła tę rodzinę.

Książkę na pewno powinny przeczytać wszyscy ci, którzy interesują się historią wsi położonych na terenie parafii Skórkowice i Dąbrówka. Dla mnie ma szczególną wartość dodatkową ze względu na powiązania rodzinne z autorem i wzmianki o wielu osobach z rodziny mej babci.

Mieczysław Janiszewski, "Przyszłość czekała", Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa, 1987.

wtorek, 14 lutego 2012

Zdjęcie nieznajomego mężczyzny wykonane w Piotrkowie Trybunalskim

Mam w swoich zbiorach zdjęcie, otrzymane kiedyś od babci. Problem w tym, że babcia nie wiedziała kto na nim jest. Zrobione najprawdopodobniej już po I wojnie światowej o czym świadczy pieczątka zakładu fotograficznego na odwrocie z polskim napisem: Piotrków, Rokszycka 18. Na odwrocie zdjęcia jest również pisany ręcznie napis, ale zupełnie nieczytelny dla mnie. Być może przedstawia kogoś z rodziny, z Szarbska z kręgu Krupów, Krzysztofików bądź Janiszewskich, ale pewności nie mam. Może ktoś z bliższej lub dalszej rodziny wejdzie na tę stronę, a ma podobne zdjęcie w swym albumie i pomoże mi w identyfikacji? A może osoba zupełnie nieznajoma, a mająca korzenie w Szarbsku, Dąbrówce, Sulejowie bądź Piotrkowie Trybunalskim będzie wiedzieć, kogo przedstawia zdjęcie?

poniedziałek, 6 lutego 2012

Losy nieustalone. Józef Krupa (1887 - ?)

Przypadek mego pradziadka Stefana Stępnia, którego losy niedawno ustaliłem, nie jest jedynym, który tak mnie ekscytował podczas poszukiwań genealogicznych. Podobnie ciekawa historia wiąże się ze stryjem mojej babci, Józefem Krupą. Urodził się 23 lutego 1887 roku w Szarbsku na ziemi piotrkowskiej, z Łukasza i Wiktorii z Janiszewskich. Dzięki dokładnemu zbadaniu akt stanu cywilnego parafii skórkowickiej dysponuję metryką chrztu, z której wynika, że rodzicami chrzestnymi Józefa byli Łukasz Laszczyk i Franciszka Cichosz, osoby o dość popularnych nazwiskach w miejscowościach należących w XIX wieku do parafii Skórkowice.

Gdy rozkwitała moja pasja genealogiczna, dużo rozmawiałem z babcią Wandą, bratanicą Józefa, dysponującą fenomenalną pamięcią i będącą zarazem skarbnicą różnorakich historii rodzinnych. Od niej usłyszałem, że Józef zaginął po I wojnie światowej, najprawdopodobniej zginął w III Powstaniu Śląskim. Historię tę miał uwiarygodniać artykuł zamieszczony w Panoramie Śląskiej w latach 70-ych. Poświęcony był powstańcom śląskim i wymienione było w nim nazwisko Józef Krupa wraz ze wzmianką, że pochodził z ziemi piotrkowskiej. Gdy zapytałem babci, czy zachowała ten artykuł, odpowiedziała, że wkrótce po jego przeczytaniu miał miejsce w jej mieszkaniu remont i czasopismo wraz z artykułem zawieruszyło się na amen. Babcia niestety nie potrafiła sobie przypomnieć w którym to było roku. Cóż, muszę przyznać, że historia Józefa i artykułu zapłodniła moją wyobraźnię. Wiele z innych faktów przedstawianych przez babcię potwierdziło się w toku dalszego sprawdzania. Postanowiłem szukać.

Dowiedziałem się, że Biblioteka Śląska w Katowicach dysponuje kompletnymi rocznikami Panoramy Śląskiej z końca lat 60-ych oraz z lat 70-ych. Tak się składa, że w 2005 roku miałem być w Katowicach i dysponowałem nawet kilkoma godzinami wolnego czasu. Niewiele się zastanawiając udałem się do biblioteki i poprosiłem o wszystkie roczniki Panoramy Śląskiej. Przejrzałem je, niestety na interesujący mnie artykuł nie natrafiłem.

Dwa lata później na stronie Muzeum Śląskiego znalazłem spis powstańców śląskich zweryfikowanych przez Związek Powstańców Śląskich w latach 1936-1939. Występują w nim aż trzej mężczyźni nazywający się Józef Krupa. Przy żadnym z nich jednak miejscowość nie wskazuje na ziemię piotrkowską. Postanowiłem dowiedzieć się więcej szczegółów i skontaktowałem się z kierownikiem Pracowni Historii Powstań Śląskich, profesorem Edwardem Długajczykiem. Okazało się, że dokładne spisy powstańców uległy zniszczeniu w obawie przed Niemcami w latach 1936-1939, natomiast jedyna osoba o nazwisku Józef Krupa widniejąca wśród poległych powstańców, pochodziła z Bierunia Starego na Śląsku.

Kilka lat minęło i w internecie pojawiły się skany dokumentów dotyczących powstań śląskich, pochodzące z Instytutu Józefa Piłsudskiego, w 1941 roku wywiezione do Stanów Zjednoczonych, od 1943 roku przechowywane w Nowym Jorku. Strona internetowa posiada wyszukiwarkę nazwisk, dzięki której udało mi się obejrzeć wszystkie skany (a jest ich ogrom), zawierające nazwisko Józef Krupa. W kilku przypadkach dokumenty wskazują na osobę pochodzącą z Bierunia Starego. Na pozostałych skanach nie można ustalić miejsca pochodzenia występującego na nich Józefa Krupy.

Nadal nie zwątpiłem w relację babci, aż do ubiegłego roku.

Dotarłem wtedy do skromnego drzewa genealogicznego, wyrysowanego w latach 80-ych XX wieku przez Henrykę Krupę, żonę brata mej babci Stefana Krupy. Ciocia Henia, której nigdy nie dane mi było poznać, słynęła podobno ze skrupulatności i dokładności, jeśli chodzi o spisywane historie rodzinne. W jej drzewie znajduje się nazwisko Józef Krupa, a przy nim adnotacja: "wyjechał do USA, zaginął". Mam więc dwie relacje pochodzące od osób z rodziny. Hipotezę babci sprawdziłem, nie wiem natomiast jak mam sprawdzić hipotezę cioci Heni, nieznane jest mi bowiem źródło informacji, które podała. Może rzeczywiście Józef Krupa wyjechał do USA?

środa, 7 grudnia 2011

Rękopis chłopskiego prapradziadka

Gdy ponad rok temu opublikowałem notkę zatytułowaną "Druga wycieczka w piotrkowskie", w której zachwycałem się między innymi kapliczką stojącą w centrum Skórkowic, z inskrypcją zdradzającą, dzięki nieporadnemu językowi, chłopskie pochodzenie fundatora, niejaki Waldemar Pisiałek tak to skomentował:

"Piszesz panie kochany "ręką chłopską" i zaraz chwytają za serce"
Co Cię chwyta te ręce, napisy?
Przecież w 1908 roku z chłopstywa to nikt nie potrafił pisać.
A tym bardziej fundować kapliczki i to w samym centrum Skórkowic."

Odpowiedziałem wtedy:

"Zdziwiłbyś się Panie kochany, gdybyś zobaczył pieśni religijne pięknie wykaligrafowane ręką mego prapradziadka Łukasza Krupy, jak najbardziej pochodzącego z chłopstwa, urodzonego w roku 1856 w Starej. Czyli z tą niepiśmiennością to nie do końca tak.

O ufundowaniu kapliczki w centrum Skórkowic przez rodzinę Pisiałków mówi napis. Chyba, że on nie do końca prawdę mówi."

Dziś chciałbym przedstawić treść rękopisu zawierającego wspomniane pieśni religijne. Zdjęcia rękopisu pokazują piękny charakter pisma chłopa, który młodość spędził w okresie pouwłaszczeniowym w guberni piotrkowskiej.

Łukasz Krupa urodził się 11 października 1856 roku we wsi Stara. 28 stycznia 1879 roku w kościele parafialnym świętego Łukasza w Skórkowicach wziął ślub z moją praprababcią Wiktorią z Janiszewskich i zamieszkał w nieodległym Szarbsku. Urodziło im się dziesięcioro dzieci. W efekcie ostatniego ciężkiego porodu Wiktoria wraz z nowonarodzonym Stanisławem zmarła. Łukasz ożenił się po raz drugi 19 stycznia 1909 roku z Emilią ze Snochowskich. Niewiele wiem o późniejszym jego życiu. Nie dotarłem również do aktu zgonu prapradziadka.

Pamiętam, że gdy po raz pierwszy oglądałem rękopis pisany jego ręką, byłem zaskoczony, że przetrwał wszystkie zawieruchy dziejowe. Zagadką pozostaje to, gdzie Łukasz nauczył się pisać i to w piękny, kaligraficzny sposób. Z opowieści jego wnuczki, a mojej babci dowiedziałem się, że syn Łukasza Ignacy uczył się języka rosyjskiego w szkółce wiejskiej, umiejętność pisania zaś w języku polskim nabył dzięki społecznemu zaangażowaniu mieszkającej w Szarbsku szlacheckiej rodziny Żurawskich. Nagrobek tej rodziny widziałem na cmentarzu w Dąbrówce. Przypuszczam, że za czasów młodości Łukasza z nauką pisania i czytania mogło być jeszcze trudniej niż w czasach, gdy podobne nauki pobierał jego syn Ignacy. Zakładam, że społeczna działalność szarbskiego dworu mogła i w jego przypadku mieć znaczenie.

Rękopis nie jest kompletny. Rozpoczyna się od strony z numerem 9, kończy zaś na stronie nr 40.

Poniżej podaję spisane przeze mnie pieśni religijne, zachowując oryginalną pisownię. Pieśni świadczą o rozwiniętym kulcie maryjnym pod koniec XIX lub na początku XX wieku na wsi piotrkowskiej. Przyznam, ze żadna z nich nie jest mi znana.

Myślę, że internet jest miejscem, w którym wiele obrazów i tekstów stanowiących pamiątkę przeszłości, ma dużą szansę przetrwać ewentualne przyszłe zawieruchy dziejowe. W końcu kto może odgadnąć, na jakich serwerach znajdzie się opublikowany przeze mnie tekst i zdjęcia? Ku pamięci więc przyszłych pokoleń i dla osób zainteresowanych etnografią, kulturą ludową publikuję.

"-9-
Śliczaś piękna i przyjemna Panienko. p.
Bądzże od nas pozdrowiona Jezusowa M.
Daj żeby na serce padła, Twojem służebnikom,
Udziel aby iskiereczke i nam też grzesznikom.
Ślicznaś piękna i przyjemna Panienko. p.
Bądzże od nas pozdrowiona Jezusowa M.
Pójdźmy tedy nie mieszkajmy Pannę przywita
Zdrowaś bądź Panno Maryjo. tak jej zaśpiewajmy
Ślicznaś piękna i przyjemna. p.
Bądźże od nas pozdrowiona Jezusowa M.
Rada to Panna usłyszy, takie pozdrowienie
Ziedna Ona wespół wszystkiem grzechów odpuszcze,
Ślicznaś, piękna i przyjemna Panienko. p.
Bądźże od nas pozdrowiona Jezusowa M.
Wszyscy wespół głoszem jednem, chwalmy tę pa
To jest Panna po porodzie u Boga za Matkę,
Ślicznaś, piękna i przyjemna Panienko. p.
Bądźże od nas pozdrowiona Jezusowa M.
Łaske Twoja wszystkiem pokaż Panienko pie...
Twarzy Twojej nie odwracaj o Matuchno Boska
-10-
Ślicznaś piękna i przyjemna Panienko,
Bądźże od nas pozdrowiona Jezusowa M.
Boć nas inszy już nie przyjmie jesli nas od...
Ale mamy też nadzieje, że nas nie opuścisz
Ślicznaś piękna i przyjemna Panienko
Bądźże od nas pozdrowiona Jezusowa M.
Daj nam Panno pomocy, boć nam jej potrzeba
Ubłagaj Synaczka swego, bo się na nas gniewa
Ślicznaś piękna i przyjemna Panienko
Bądźże od nas pozdrowiona Jezusowa M.
Pokażże mi swoje piersi, których on pożywał
Prosze zanoś ni (?) Panienko, by święty pokój dał
Ślicznaś piękna i przyjemna Panienko
Bądźże od nas pozdrowiona Jezusowa M.
Amen.
Pieśń 4
O pielgrzymie i Pasterzu Dobrym
Chrzescijanie katolicy, proszę posłuchajcie
Co wam opowiadać będe, pilno pozór dajcie,
Byście dobrze zrozumieli,
A pożytek z tego mieli,
-11-
Dla duszy zbawienia
Pewny pielgrzem z Palestyny szedł do Jerózalem
Ujrzał ślicznego młodzieńca, który z wielkiem żalem
Przed ubogim domkiem stał,
Laskę pasterską w ręce miał
Bardzo rzewnie płakał.
Obaczywszy go on pielgrzym zbliżył się do niego
Mając z nim politowanie, tak przerzekł do niego:
Młodzieniaszku z kądeś ty jest?
I czego tak rzewnie płaczesz?
Cóż ci się to stało?
Młodzieniec mu rzekł z pokorą jestem syn jednego
Króla bardzo wielmożnego z kraju dalekiego
A ten mój kochany ojciec,
Miał w owczarni sto owiec,
Jedna z nich zginęła.
Zbłąkała się po pustyni, dlatego mnie posłał
Pan Ojciec mój najmilszy, ażebym jej poszukał.
Niemogąc do niego wrócić,
Choćbym miał i życie stracić,
Póki jej nie znajdę
-12-
Pielgrzym na to rzekł do niego młodzieńce kochany
Czemuż twój najmilszy ojciec tak jest zatroskany
O jedną nędzą owieczkę,
Która się dała w ucieczkę
Gdy jest tak wielmożny.
Młodzieniec mu opowiedział, mój Ojciec kochany
O tę zgubioną owieczkę tak jest zatroskany,
Bo ją bardzo umiłował,
Dla tego, że ją sam stworzył,
Gdyby miała zginąć.
Każdej godziny, sie pyta tych co koło niego
Znajdują się, czy owieczka nie wraca do niego
Oto żadnej troski nie ma,
Czy na puszczy jego syna,
Wilcy nie rozszarpią.
Gdyby tylko tę owieczkę, którą umiłował,
Mógł odzyskać niczegoby dla niej nie żałował
-13-
O niestetyż mnie grzesznemu
Człowiekowi strapionemu
Coż ja tu mam począć.
W tej pustyni są drapieżne zwierzęta i srogie,
Ach! Przyjdzie mi tu zostawić moje życie drogie
Bo choć tę owieczkę znajdę
To niż z nią z tej puszczy wydę.
Wilcy mnie rozszarpią
A jeżeli jej nie znajdę zginę od boleści
Bez tej owieczki dla której umrzeć chcę z miłości,
Ojciec mnie posłał w tę drogę,
Nazad się wrócić nie mogę
Biada mnie smutnemu
Boże mój o Boże mój, gdzież znajdę owieczkę
Która w tę wielką pustynią, dała się w ucieczkę
Oby sama wrócić chciała
Głosu mego posłuchała,
Ach! Czegóż się lęka.
-14-
Gdyż ja jej nie chcę uczynić bynajmniej nic złego
Ale wziąść na swe ramiona i do serca swego,
Przycisnąć z wielką miłością
Do ojca zanieść z radością
O jakby się cieszył
Pielgrzym dalej rzekł do nieg, gdy ojciec chciał posłać
Owej zgubionej owieczki, po tej puszczy szukać,
Czemuż nie posłał jednego,
Z dworzanów swoich innego
A nie Ciebie Syna.
Młodzieniec mu odpowiedział, Ojciec mój dla tego
Posłał najmilszego Syna swego jedynego,
Aby ztąd cały świat poznał,
Jak bardzo onę miłował,
Tę swoję owieczkę,
Bo jak luzie ujrzą, że tak sliczny syn krulewski
Chodzi podolinach, skałach tej pustyni wielkiej,
-15-
Że nieraz swe ręce, nogi
Zrani o ciernie i głogi,
I ostre kamienie.
Wystawiony napowietrze i upały słońca
Na przykre mrozy i śniegi, i wylewy deszcza;
Gdy usłyszą z jakiej mocy,
On zawsze w dnie i w nocy
Woła bez przestanku.
O owieczko moja miła, owieczko kochana
Powiedz gdzieś jest oto ja Syn, Króla twego Pana
Powróć, powróć tylko do mnie
Wezmę cię na swoje ramiona
Zaniosę do Ojca.
Tam ci będzie bardzo dobrze, albowiem z rąk jego
Żyć i odpoczywać będziesz, na łonie u niego
Wróć się wróć owieczko miła
Gdzieżeś mi się obróciła,
-16-
Wróć się wróć do mnie.
Widząc to i słysząc ludzie będą sobie mówić
O jak niewymownie dobry, ten to Król musi być;
Który tak bardzo ukochał
Swą owieczkę, któżby nie chciał
Być owieczką Jego.
Pielgrzym znowu rzekł do niego, czemuż gdy cię posłał
Ojciec twój szukać owieczki zbrojnych swoich nie dał;
By cię od drapierznych zwierząt
Na tej puszczy mogli bronić,
Młodzieńcze nadobny.
Młodziecz mu odpowiedział, ach bo ja ją kocham,
Owieczkę wielką miłością, jak i muj ojciec sam,
I chcę by cały świat o tem
Wiedział dla tego sam jeden,
Puścił się w tę puszczą.
Aby była ztąd poznana moja miłość wielka
-17-
Która się nigdy niczego, bynajmniej nie lęka;
Zimy ani upalenia,
Głodu ani utrapienia
Nawet samej śmierci.
Owieczko moja najmilsza, patrz jak cię miłuje
Oto dla dobra twojego, cały się daruję.
O owieczko moja miła
Gdzieżeś mi się obróciła
Wróćże się wróć proszę.
Znowu Pielgrzym rzekł doniego, gdyby tę owieczkę
Znalazł czybyś ją nie karał, za jej ucieczkę;
I o to, że opuściła
I owczarnią pogardziła
Ojca Pana swego.
Młodzieniec mu odpowiedział, ja z mym Ojcem
Na tę zgubioną owieczkę, zagniewany byłem
Ale niech się wróci tylko
-18-
Wiecznie zapomnienie wszystko
Co przedtem czyniła.
O owieczko moja miła, owieczko zgubiona
Wróć do mnie bo ja cię wezmę na swoje ramiona;
Przycisnę do serca swego,
Zaniose do Ojca mego
Z wielką wesołością.
Pielgrzym znowu tak zapytał, a gdybyś ją znalazł
To owieczkę co tak bardzo troskliwie jej szukasz;
A dzikie zwierzęta by Cię,
Przyprawiły o twe życie,
Cóżbyś za zysk z niej miał.
Młodzieniec mu odpowiedział, Ojciec mój ani ja,
Żadnego zysku z owieczki, zabłąkanej niema
Ale chemy ab żyła
A na puszczy nie zginęła
To tylko z miłości
-19-
A litość to nasza czyni, pokoju niedaje,
Miłość moja mi odwagi i siły dodaje,
Nagrody zysku żadnego
Nie pragniemy tylko tego
By zbawiona była
Owieczko moja miła, owieczko wróć do mnie,
A ja cię z wieką miłością wezmę na swe ramię,
I zaniosę cię do Ojca,
Tam będziesz wiecznie bez końca
Radości używać.
Jeszcze pielgrzym tak zapytał, gdyby cię rozszarpać
Drapieżne zwierzęta chciały, cóżbyś z nią uczynił.
Jakożbyś ją ty obronił,
Tę nędzną owieczkę
A młodzieniec pielgrzymowi dał odpowiedź taką
-20-
Wiem jednę górę w świecie co jest bardzo wysoką
Blisko przy Jerozolimie,
Kalwaria jest jej imie,
Drzewo na niej rosnie.
To drzewo bardzo wysokie, a nazywa się krzyż
I skryłbym tam mą owieczkę gdyby tu chciała przyjść
Sam sobą bym ją zastawił
A głosem bym wielkim mówił
Do zwierząt drapieżnych
O wy drapieżne zwierzęta, o przychodźcie do mnie,
A złość jaką tylko chcecie, wyrabiajcie na mnie
Tylko owieczki szanujcie
Ojca mego się lękajcie,
O to ja was prosze
Dobrowolnie się w moc daje i chętnie chce znosić
Boleści i strapienie, cierpliwie ponosić;
-21-
Chcę nawet ochotnie umrzeć
Aby mogła na wieki żyć
Ta owieczka moja
Ten pielgrzym do Jerózalem co rok pielgrzymował,
A zawsze młodzieńca tego, w tej drodze widywał;
Jak pilno po puszczy biegał
Głosem aże się rozlegał
Wołał swej owieczki
Przechodził różne pustynie, wioski i miasteczka
A pilnie wszędzie szukając, gdzie jego owieczka
O owieczko moja miła
Gdzieżeś mi się obróciła
O powróćże do mnie
Trzeciego roku on Pielgrzym znowu sie z nim widział
I pytał go czy owieczki onej gdzie nie widział
Gdy tak pilno szukasz wszędy
-22-
To byś ją też przecie kędy,
Miał ujrzeć lub znaleźć
Młodzieniec mu odpowiedział; ach owieczko miła
To się z wilkami z kozłami, dzikiemi zbraciła
I częstom się już z nią spotkał,
Ta gdy mnie widzi ucieka,
Między dzikie wilki.
Przeto moje miosierne serce bardzo rani
Gdy odemnie dobrodzieja, nabok zawsze stroni,
Którą ja tak sobie ważę,
Za nią życie moje łoże,
Dla jej zbawienia
Z żalem znowu on młodzieniec pobieżał z prędkością
Szukając onej owieczki w pustyni z pilnością,
Zawsze wołał nieustannie,
O powróćże powróć do mnie
-23-
Owieczko miła
Czartego roku on Pielgrzym, gdy drogą pospieszał
Już wiecej głosu onego, młodzieńca nie słyszał;
I pilno się wywiadywał,
Gdzieby się teraz znajdował,
On śliczny młodzieniec.
Lecz się nigdzie nie dowiedział, aż w Jerozolimie
Uszłyszał, że między ludźmi ta nowina słynie,
Że na górze trupich kości,
Dla owieczki swej z miłości
Ten młodzieniec umarł
Gdy przyszedł na ową górę, tam między wilkami,
Obaczył owce stojące, z dzikiemi kozłami,
A młodzieniaszka onego
Okrótnie poranionego
We wielkiej boleści.
-24-
Pielgrzym ujrzawszy młodzieńca bardzo zranionego,
Pytał go kto jest przyczyną tych boleści jego;
Że tak bardzo jest zraniony
We krwi swojej ubroczony,
I ukrzyżowany
Młodzieniec mu odpowiedział: że owieczka miła
Która się z dzikiemi wilki, i kozły zbraciła;
A słyszała na się wołać,
Nie mogła już tego wystać,
Z niemi się zbraciła;
Aby mnie już pochwyciwszy okrutnie zranili,
Niemiłosiernie ubiwszy, we krwi ubroczyli;
Ja i to cierpliwie znosze
Owieczki z pokorą proszę
By do mnie wróciła.
O owieczko ukochana o owieczko miła
Któraś mnie pasterza swego, tak bardzo zraniła
O powróćże powróć do mnie,
-25-
Wezme cię na swe ramiona,
Zaniosę do Ojca
O tem będzie wielka radość z znalezienia twego
Wszystkich sługów i dworzanów w domu Ojca mego,
Tam będziesz wielkiej radości
Używała we wieczności,
Bez końca żadnego
Chrześcijanie czy wszystkoście dobrze zrozumieli,
Coscie teraz w tej to pieśni odemnie słyszeli
Owca jest każdy żyjący
Król jest sam Bóg wszechmogący
Pasterz Jezus Chrystus.
On to pilno woła szuka owieczki zbłąkanej
Duszy człowieka grzesznego w swiecie zatopionej,
By ją pozyskał dla siebie
I onę osadził w niebie
U Ojca swojego.
-26-
A gdyscie tak zrozumieli, ze mną zaspiewajcie,
A ze serca pokornego do Boga wołajcie,
Jak bardzo nas umiłował
Kiedy dla mnie nie żałował
Syna jedynego.
Ale go wydał tak na smierć, dla ludu grzesznego
Aby którzy się nawrócą i uwierzą w niego:
Żeby wiecznie nie zginęli,
Lecz przez niego osiągnęli
Raj i żywot wieczny. Amen
Pieśń 5.
Najśliczniejsza Lilija,
Częstochowska Marya
Do Ciebie się udajemy
Niech nam łaska Twa sprzyja
Dom krewnych opuszczamy
-27-
Tobie się polecamy,
Ufni w Twej swiętej opiece,
Że szkody nie doznamy
Prowadź że nas szczęśliwie
Gdy do Ciebie skwapliwie,
Wzajem się pewni będąc,
Że nas przyjmiesz troskliwie
A gdy tak wszyscy razem,
Staniem przed Twym obrazem,
Złożymy Ci cześć, pokłony
Z uwielbienia wyrazem
Samaś nam przykład dała,
Podróżeś odbywała,
Miło nam jest o nich wspomnieć,
Boś w nich wiele cierpiała
Najprzód w górne krainy
-28-
Pobiegłaś w odwiedziny,
Tam Elżbietęś uswięciła
I Jana narodziny.
Potem Oktawiusza
Rozkaz iść Cię przymusza,
W przykrą porę do Betlejem
Gdzieś powiła Jezusa
Wkrótce Ci Heród srogi
Wydrzeć chce klejnot drogi,
Uciekasz z nim do Egiptu
Cudze pocierasz progi.
Rok w rok zaś według prawa
Jak chce Boska ustawa
Uczęszczasz do Jerózalem,
Tam Ci święta zabawa
Raz Boskie odpuszczenie,
-29-
Zsyła na Cie zmartwienie
Gdy gubisz Syna miłego
Zkąd masz wielkie strapienie
Lecz gorszej procesyi,
Smutniejszej kompanii
Nie miałaś jak za swym synem
Idąc do Kalwaryi
Któż pojmie coś cierpiała,
Kiedyś pod krzyżem stała,
I gdy Syn Twój w mękach konał
Wspólnieś z Nim umierała.
Przez Twe Panno cierpienia,
W podróżach utrudzenia
Uproś nam łaskę u Boga
Do przykrości znoszenia
Spraw niech puki żyjemy,
-30-
W cnotach postępujemy
Idąc drogami praw Boskich
Aż do nieba zajdziemy. Amen.

Pieśń 6
O N. P. M. Kalwaryjskiej
Gwiazdo sliczna wspaniała Kalwaryjska Maryja
Zajasniałaś na tej górze jak słońca wscho-
dzące zorze. Kalwaryjska Marya.
Wiele ludzi swiadkami, że tu słyniesz
łaskami, - Bo gdyś z Kamieńca
przybyła, wieleś cuduw uczyniła
Kalwaryjska Marya.
Kiedyś w Kamieńcu była wieleś lu-
dzi cieszyła, - Bo gdy na dzień Wnie-
bowzięcia garnęli się z wielką chęcią
-31-
Kalwaryjska Marya
Tam wiele lat mieszkała, wszech po-
ciech udzielała, - Broniłaś od wszel-
kiej szkody, oddalałaś złe przygody
Kalwaryjska Marya
Aż z odpuszczenia Boga na Kamieniec
zła trwoga, - Na wszystek lud uderzyła,
nędza strachu nabawiła.
Kalwaryjska Marya
Kiedy zli Bisurmanie, sproszni
Machometanie, - Miasto cale otoczy-
li, ludziom niewolą grozili,
Kalwaryjska Marya
Wszystkich ludzi oblegli, i do koscioła
wbiegli, - Obrzydliwi Bisurmanie,
zajadli Machometanie,
-32-
Kalwaryjska Marya
O wszechmogący Boże! Dzikość
ludzka może, - Niedba na obraz
Maryi, choć wszędzie pełno sławy Jej,
Kalwaryjska Marya
Był tam także ozdobny drugi obraz
cudowny – Sługi wiernego święte-
go Antoniego cudownego,
Kalwaryjska Marya.
Ten z ołtarza wyrwali, z innemi
porąbali, - Z kompetenetem wszy-
stkie palili, by się okrutnie zemścili
Kalwaryjska Marya
Gdzie były Boskie stoły, tam po-
wbijali koły, - Ciało i Krew w ręce
brali, do żłobów koniom wrzócali.
-33-
Kalwaryjska Marya.
Tak kościół spustoszyli, obrazy popalili,
Wiele innych porąbali, i nogami podeptali,
Kalwaryjska Marya.
Obraz Maryi Panny, był z kościo-
ła wyrwany, - Bezbożne ręce go
wziły, a pod most w błoto wrzuciły
Kalwaryjska Marya,
W tak nieporządnej mecie, w tymże sa-
mym momencie, - Zjawiła się sta-
ruszkowi, pobożnemu pielgrzymowi,
Kalwaryjska Marya.
Muwiąc: sługo kochany, tyś odemnie
wybrany, - Wstań wyjm mnie z pod
mostu w nocy, ja ci dodam swej pomocy
Kalwaryjska Marya
-34-
A zanieś mie na góre, niebios i ziemi córę,
Tam na nową fundacyą, spiesz się aż na Kalwaryą
Kalwaryjska Marya
Nieś do Franciszka Synów, kościoła Che-
rubinów, - Na ostatek to przydała,
w którym kącie mieszkać miała,
Kalwaryjska Maryja
Bieży ze snu ubogi,do przedsięwziętej
drogi, - Nie czeka dnia aż zaświta,
Maryą pod mostem wita
Kalwaryjska Marya.
Bierze do torby swojej, obraz Panny
Maryi, - Spieszy się na Kalwaryą,
z córką Najświętszą Maryą
Kalwaryjska Marya
Przeszedł tureckie warty, mający
-35-
pas otwarty, - Bo Marya za broń
była wszystkie czaty przechodziła.
Kalwaryjska Marya.
Juzci spieszyć nie może, stawa na
noc w Samborze, - Torbeczkę swą go-
spodyni, dając by schowała w skrzyni.
Kalwaryjska Marya.
Wtem gdy wszyscy posnęli, syn nie ma-
jąc poscieli, - Kładzie się na onej
skrzyni, której strzegą Cherubini,
Kalwaryjska Marya
Śmiało na niej zasypia, sen mu oczy
zamyka, - Jako wszyscy powiadają
Cherubini go strącają.
Kalwaryjska Marya.
-36-
Drógi raz toż się stało, kiedy zasy-
piał smiało, - Gdy się trzeci raz
położył, aniół go na ziemie złożył
Kalwaryjska Marya
Straszy ojciec plagami, nie tłucz
się lecz spij z nami, - A matka so-
bi wspomniała, że tłomaczek tam schowała
Kalwaryjska Marya
Budzą starca pytają, do skrzyni
odmykają, - Otworzyli z wielkim
strachem, aż tu jasność równo z dachem,
Kalwaryjska Marya.
Wszystek dom ogarnęła, zdziwienia
nabawiła, - Widzą niebieską królową
nieba ziemi cesarzową,
Kalwaryjska Marya
-37-
W tem się ludzie zbieżeli, ten obraz
kupić chcieli, - Aby tam wszelkiej
pomocy doznali we dnie i w nocy,
Kalwaryjska Marya.
Rzekł starzec być nie może, boś Ty
zjawił sam Boże, - Przez usta Panny
Maryi, pragnie mieszkać w Kalwaryi,
Kalwaryjska Marya.
Wnet kupno porzucili, na drogę
prowadzili, - Nieba i ziemi królową
naszą pocieche gotową
Kalwaryjska Marya.
Wolałaś mieszkać z nami, niż w Ka-
mieńcu z Turkami, - Byśmy z Ciebie
pomoc brali, jako starzy tak i mali.
Kalwaryjska Marya.
-38-
Tu ludzie gromadami, ciśniemy się tłu-
mami, - Matko gdzie Twoja opieka,
wszędzie wspomoże człowieka,
Kalwaryjska Marya.
Idą z Węgier z Podola, na których
ciężka dola, - Matko przyczyń się za
nami, do Ciebie z płaczem wołamy.
Kalwaryjska Marya.
Co przemyśl i Jerosław, Matko Ty
nas błogosław, - Abyśmy Tobie słu-
żyli, dobre lata uprosili,
Kalwaryjska Marya.
Ziemia Lwowska przyznaje, i
Samborska znać daje, - Ze Ty o Matko
jedyna, zawsze błagasz swego Syna.
Kalwaryjska Marya.
-39-
Gdy domy opuszczamy, do Ciebie pośpie-
szamy, - Przed Twój ołtarz przychodzimy
wszyscy ci ze serca nucimy,
Kalwaryjska Marya.
Idą różne kaleki, nie trzeba im
apteki, - Bo Marya zdrowie daje,
choć za to nic nie dostaje,
Kalwaryjska Marya.
Jedni bólem rażeni, drudzy kurczem
dotknieni, - Głusi, ciemni i niemowi
odchodzą do domu zdrowi.
Kalwaryjska Marya.
Od czarta opętani, na tem miej-
scu wezwani, - Zaraz z ludzi ucieka-
ją kiedy do Ciebie wołają
Kalwaryjska Marya.
-40-
I ciężarne matrony, doznają Twej
obrony, - Lekko na swiat płud wy-
dają, za co Ci dzięki skladają
Kalwaryjska Marya.
Którzy prawie konają, gdy ich tu
polecają, - Nieraz do życia przycho-
dzą, dziękczyniem życie słodzą
Kalwaryjska Marya.
Zezna niewiasta ona, która dzieci
kąpała, - Prędko z domu wybieża
jużci umarłe zastała
Kalwaryjska Marya.
Niesie je do kościoła, z płaczem Ma-
ryi woła, - Uzdrów ratuj dziecie
moje, przyjmij go w opiekę swoje"