Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Trześcianka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Trześcianka. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 3 lipca 2012

Narew: drewniany XVIII-wieczny kościół

Pamiętam pierwsze grzybobranie na Podlasiu jeszcze w latach 90-ych ubiegłego wieku. Była jesień, lasy wprost pełne prawdziwków, podgrzybków i innych skarbów leśnych. Zaszliśmy z teściem do baru na piwo - mogło to być we wsi Gorodczyno, ale teraz już nie jestem tego tak pewien. Pełne zaskoczenie, że wszyscy dokoła nas mówią językiem tutejszym, kojarzącym mi się wtedy z językami białoruskim bądź ukraińskim.

Wiele lat później odkrywałem dla siebie Doratynkę, niewielką wioskę położoną po obu stronach brukowanej drogi, z chatami drewnianymi stojącymi szczytami do drogi, pełnej bocianów latem i dzikiej przyrody dokoła. We wsi tej sklep otwierany był najczęściej dopiero popołudniem, a najpopularniejszym piwem była Perła. Jeszcze później dotarłem do Trześcianki, i innych wiosek położonych na szlaku otwartych okiennic, a także do prawosławnego skitu w Odrynkach.

Wszystkie te miejscowości łączy przepływająca w niedalekiej odległości Narew. Jakże jednak różnią się wspominane przeze mnie tereny od położonych na południowy zachód od Białegostoku okolic Narwiańskiego Parku Narodowego. Zamiast rzeki meandrującej po łąkach wieloma odnogami, nazywanej często polską Amazonką, płynącej po odkrytym terenie, pełnym ptasich odgłosów, zieleni traw wczesnym latem i wioskami, w których dominuje budownictwo murowane, widzimy wąską strugę, przez którą z łatwością przejdziemy brodząc po pas w wodzie, otoczoną dość młodymi lasami (to nie Puszcza Knyszyńska), z wioskami typu ulicówki. Droga przez wieś jeszcze gdzieniegdzie zbudowana jest z kamienia brukowego, drewniane domy stoją szczytami do drogi, przy domach na ławeczkach siedzą baby i albo rozmawiają z sąsiadkami albo samotnie wpatrują się przed siebie. Czasami miniemy pomalowaną na niebiesko bądź biało cerkiewkę ze złocącą lub srebrzącą się w słońcu kopułą.

Często podczas moich wypraw w rejony górnej Narwi, docieram do Narwi, dużej wsi leżącej przy drodze Bielsk Podlaski - Hajnówka. Sprawia wrażenie sennej, choć nieopodal ulokowane jest jedno z najprężniej działających przedsiębiorstw na Podlasiu. Nie zawsze tak było. Przez większą część swego istnienia Narew była miastem, ulokowanym u przeprawy przez rzekę przez Olbrachta Gasztołda, starostę bielskiego, z prawami miejskimi potwierdzonymi przez króla Zygmunta Starego w 1514 roku. Prawa miejskie później były kilkukrotnie potwierdzane, miasto miało możliwość organizowania targów i jarmarków, a także pobierania opłat od spławianego drewna i wolnego spławu drewna. Podupadło po potopie szwedzkim, a także na skutek XVIII-wiecznego zarządzenia o ochronie pobliskiej puszczy białowieskiej. W 1934 roku utraciło prawa miejskie.

Obecnie w Narwi znajduje się jeden z najciekawszych obiektów sakralnych w tej części Podlasia - drewniany XVIII-wieczny kościół, prawdziwa perełka na terenach, gdzie dominuje prawosławie.



Pierwotny kościół pw. Wniebowzięcia NMP i św. Stanisława Biskupa Męczennika został ufundowany w 1528 roku przez króla Zygmunta Starego i królową Bonę Sforza. Nie zachował się do dnia dzisiejszego. W XVIII wieku był na tyle zniszczony, że została podjęta decyzja o jego odbudowie, która miała miejsce w latach 1738-1748. Wnętrze kościoła przepojone jest zapachem starego drewna, które dodaje mu niesamowitego uroku. Pamiętam, że pieśni śpiewanych tu kiedyś na mszy nie słyszałem od dawna w żadnym miejskim kościele, a gdy siadałem w ławce, siedzący w niej mężczyźni podawali zniszczone pracą ręce do powitania.


Obok kościoła stoi drewniana dzwonnica z końca XVIII wieku.


Nieopodal znajdują się dwa dwudziestowieczne pomniki, jeden nagrobek kaprala Wojska Polskiego,


a drugi będący pamiątką po misjach 1936 roku.


Jednak najbardziej interesująca jest płyta nagrobna, wykonana z piaskowca, znajdująca się na wprost drzwi wejściowych do kościoła, pochodząca najprawdopodobniej z XVI wieku, czyli z pierwotnego kościoła narewskiego. Przedstawia mężczyznę - rycerza bądź myśliwego wspartego na włóczni i towarzyszącego mu psa. Legenda mówi, że jeden z dworzan króla Zygmunta Augusta, śmiertelnie ranny podczas polowania, prosił, aby jego ciało spoczęło przy wejściu do kościoła, aby wchodzący ludzie mogli po nim deptać, co miałoby się przyczynić do odkupienia grzechów nieszczęśnika. Inna wersja nawiązuje zaś do osoby wypędzonej z miasta, napadającej na podróżnych, która nawróciła się na łożu śmierci. Płyta nagrobna miałaby pochodzić z nagrobka jednego z tych dwóch mężczyzn.


Kościół to nie jedyne ciekawe miejsce w Narwi. O kolejnym być może napiszę już wkrótce.

sobota, 13 sierpnia 2011

Cerkiew w Trześciance

Trześcianka przewinęła się na moim blogu przy okazji notki o Krainie Otwartych Okiennic. Jest to "ciągnąca się niemal w nieskończoność" wioska na dość ruchliwej trasie z Zabłudowa do Narwi. Według przekazów jej nazwa pochodzi od dopływu Narwi o tej samej nazwie. W XV w. na wzgórku zwanym dziś Zamczyskiem stał dwór Trościanica przy ważnym szlaku wiodącym z Litwy do Korony.

Trześcianka zasłynęła w XIX wieku z działalności Grzegorza i Flora Sosnowskich, duchownych prawosławnych, pozytywistów zajmujących się szkolnictwem na wsi. Grzegorz Sosnowski pochodził z rodziny szlacheckiej z miejscowości Sycze w powiecie brzeskim. Jego ojciec Mateusz był duchownym. Grzegorz poszedł drogą ojca, seminarium ukończył w 1841 roku. Początki jego pracy duszpasterskiej przypadły więc na trudne lata tuż po zniesieniu przez władze carskie unii w roku 1839. W roku 1842 objął prawosławną parafię w nieodległych od Trześcianki Puchłach. Już 8 lat później otworzył w Stawku, we własnym domu, z własnych funduszy, szkółkę dla dzieci chłopskich. Uważał, że szkolnictwo jest jedyną skuteczną drogą do podniesienia statusu ludności chłopskiej i likwidacji przeludnienia wsi. Wkrótce podobne szkółki z jego inicjatywy powstały w sąsiednich Socach i Dawidowiczach. W Trześciance szkoła została otwarta już po wprowadzeniu przez władze carskie ustawy o "narodnych ucziliszczach".

Wspólnie z ojcem pracę w szkolnictwie wiejskim objął jego syn Flor Sosnowski. Jedną z cenniejszych inicjatyw ojca i syna były niedzielne odczyty. Prowadzili je zawsze w niedzielę po nabożeństwie. W ten sposób zapewniali sobie frekwencję, gdyż wierni sądząc, że to nie koniec nabożeństwa, pozostawali w cerkwiach.

Kolejnymi cennymi pomysłami były utworzenie w Trześciance szkoły kształcącej duchownych, a w Puchłach biblioteki. Kres działalności szkolnictwa w Trześciance i okolicach, przyniósł rok 1915, inwazja wojsk niemieckich i bieżeństwo. Dziś po dawnej cerkiewnej szkole parafialnej w Trześciance nie ma śladu, pamięć o Sosnowskich zaś pozostała jedynie w tradycji.

Podczas swoich wędrówek po Podlasiu zdarzyło mi się rozmawiać z napotkanym baciuszką, który opowiadał mi o swoim spotkaniu z kobietą wyznania katolickiego, która odkryła związki rodzinne z Grzegorzem i Florem Sosnowskimi, mocno tym zdziwiona. Tak, tak, warto poznawać swoją genealogię, uczy szacunku do historii, pozwala wiele procesów rozumieć, otwiera.

Cerkiew w Trześciance została wybudowana, jak wiele innych cerkwi wiejskich na Podlasiu w latach 60-ych XIX wieku, z inicjatywy, a jakże Grzegorza Sosnowskiego. Pierwszym i długoletnim jej duchownym był Flor Sosnowski.

Cerkiew zawsze przyciąga wzrok podczas jazdy przez Trześciankę, swą budową, położeniem na wzniesieniu w otoczeniu drzew oraz drewnianą konstrukcją harmonizującą z zabudową wokół.


Patronem cerkwi jest św. Archanioł Michał o czym wieści ikona nad bramą wejściową.



Zwracają także uwagę zdobienia okien cerkiewnych, jesteśmy wszak w Krainie Otwartych Okiennic. Tak a propos, widziałem w jednej z okolicznych wiosek reklamę warsztatu wykonującego zdobienia domów. Jest to już jednak praca maszynowa. Kiedyś takie zdobienia wykonywali ręcznie rzemieślnicy w o wiele cieńszym materiale drewnianym. No cóż, znak czasów.

czwartek, 9 września 2010

W Krainie Otwartych Okiennic


Podróż na południowo-wschodnie Podlasie niesie z sobą pewną dawkę egzotyki, zwłaszcza dla kogoś wychowanego w zupełnie innej części Polski. Wjeżdżamy na tereny, gdzie rzadko napotkamy budynek kościoła, będziemy za to często spoglądać na cebulaste kopuły drewnianych cerkwi. Tereny te są bowiem zamieszkane w większości przez ludność wyznania prawosławnego. W niektórych wioskach natkniemy się jeszcze na drogi brukowane. (Choć zmienia się to na rzecz asfaltu w dość szybkim tempie.) Przed drewnianymi (w dużej części) domostwami zauważymy ławki, a na nich siedzących wieczorami starszych ludzi. Młodzi od lat kilkudziesięciu opuszczają te tereny w poszukiwaniu lepszego życia, bliżej gospodarczych centrów. W wioskach tych możemy jeszcze w sklepach, czy barach posłuchać tutejszej mowy, będącej mieszanką języków polskiego, ukraińskiego i białoruskiego.
  Jadąc z Białegostoku w kierunku na Bielsk Podlaski często mijamy uporządkowaną drewnianą zabudowę, domy stoją szczytami do drogi. Tak jest w Rybołach i Proniewiczach. Ten typ zabudowy spotkamy w nadnarwiańskich Wojszkach, podobnie jest w Trześciance, gdy z Zabłudowa skierujemy się do Narwi, w Doratynce i innych wioskach w tej części Podlasia. Większość tych terenów to dawne królewszczyzny. W XVI wieku, gdy administratorką ziem królewskich w Wielkim Księstwie Litewskim była królowa Bona Sforza, zarządziła tzw. pomiarę włóczną. Była to w owym czasie reforma agrarna o wielkim zasięgu, niespotykana w Europie. Reforma wprowadziła nowy układ gruntów wiejskich, doprowadzając do skupienia wsi wzdłuż drogi. Powstały wsie szeregówki, z długimi i wąskimi działkami, o długości nawet do 1 km, położonymi krótszym bokiem przy drodze. Ten sposób dzielenia terenów wiejskich zadecydował o typie zabudowy. Domy budowano szczytem, czyli krótszym bokiem do drogi, w szeregu. Taki typ zabudowy dominuje tu i dziś. Wielkie dzieła długo trwają.

 
Jeszcze jedna rzecz przykuwa naszą uwagę na odwiedzanych terenach: ornamentyka budynków. Domy mają ażurowe dekoracje wycinane w deskach. Spotkać je można na całym południowo-wschodnim Podlasiu, ale w Trześciance, Puchłach i Socach występują w nadmiarze, tak wiele tu zdobień nad oknami, na węgłach domów i wiatrownicach. Elementy dekoracyjne często malowane są żywymi, kontrastowymi barwami. Ozdobnie szalowane bywają szczyty domów oraz ich zręby.

Na rozstajach dróg często napotykać będziemy krzyże prawosławne, często już stare i pochylone. Warto zajść na prawosławny cmentarz w Puchłach, spojrzeć na nagrobki opisane cyrylicą. Dobrze jest też obejrzeć choć z zewnątrz drewniane cerkwie w Trześciance i Puchłach. Trześcianka położona jest przy głównej drodze z Zabłudowa do Narwi, więc ja osobiście wolę usiąść w cieniu drzew otaczających stuletnią cerkiew w Puchłach, miejscowości leżącej nieco na uboczu, spokojniejszej i przez to bardziej urokliwej.