Poza starym cmentarzem przykościelnym w Dusmianach znajduje się również czynny nowy cmentarz położony na wschodnim skraju miejscowości. Nie spodziewaliśmy się znaleźć na nim nagrobków z polskimi inskrypcjami, ale takie tam też się znajdują. Pierwszy, na jaki się natknąłem to nagrobek z 1979 roku:
piątek, 20 czerwca 2025
Cmentarze na Litwie - Dusmiany (Dusmenys), nowy cmentarz
sobota, 17 maja 2025
Cmentarze na Litwie - Dusmiany (Dusmenys), stary cmentarz
Kolejną miejscowością, po Niemoniunach, gdzie eksplorowaliśmy cmentarze były Dusmiany (Dusmenys). W miejscowości tej zmarli i zostali pochowani w XIX wieku Michał i Józefa z Gutowskich Szadziewiczowie, których nagrobki mieliśmy nadzieję odnaleźć. Nagrobki starego cmentarza parafialnego wciąż otaczają położony na wzgórzu w centrum wsi ładny drewniany kościół wybudowany przez Kamedułów w roku 1818. W miejscowości, gdzie pierwszy kościół wzmiankowany był już w roku 1522.
Nie udało nam się odnaleźć nagrobka Szadziewiczów, ale wiele z otaczających świątynię grobów wciąż nosi stare polskie napisy. Oto one:
Wincenty Stodolnik, zmarł 9 marca 1902 roku w wieku 60 lat, żona Katarzyna Stodolnik zmarła 14 lutego 1894 roku w wieku 59 lat.
Piotr Narynkiewicz, żył 67 lat, zmarł w roku 1887, jego żona Katarzyna Narynkiewicz zmarła 28 maja 1885 roku.
sobota, 3 maja 2025
Cmentarze na Litwie - Niemoniuny (Nemajūnai)
10. Franciszek Jodkowski, którego zwłoki pochowane są przy kościele, zmarł 29 kwietnia 1832 roku w wieku 69 lat; córka Dominika Bartoszewicz, zmarła w październiku 1841 roku w wieku 37 lat; Anna Jodkowska z Kosińskich, zmarła 10 marca 1860 roku w wieku 85 lat; Teresa Wnorowska z Jodkowskich, córka Anny, zmarła 8 lipca 1859 roku w wieku 45 lat.
15. Leon, zm. 8 lutego 1918 r., żył 60 lat; Michalina, zm. 29 września 1926 r., żyła 74 lata Nowiczy.
poniedziałek, 12 sierpnia 2024
Kornwalia
Prawdopodobnie nie polecielibyśmy w tym roku do Kornwalii (Choć, kto wie?), gdyby nie to, że mieszka tam ciocia żony, z którą ostatnie spotkanie odbyło się 33 lata temu, a z którą chcieliśmy się spotkać podczas wyjazdu do Wielkiej Brytanii. Wybór padł więc na miasteczko Newquay położone w północnej części Półwyspu Kornwalijskiego nad Atlantykiem, gdyż można było tam dolecieć w dość prosty sposób. Pierwszy dzień w Newquay można potraktować, tak jakby go nie było. Wycieńczony 3-dniowym eksplorowaniem Londynu, prawie cały ten dzień przespałem, wyściubiając nos z apartamentu po to tylko, aby coś zjeść na obiad. Zacznę więc od kulinariów, każde miejsce bowiem, poza wszystkimi innymi aspektami charakteryzuje się specyficznymi zapachami i smakami. Wybór padł na "fish and chips", potrawę wszechobecną w Wielkiej Brytanii. Pamiętam do dziś pierwszy raz, gdy jej skosztowałem. Małe miasteczko Ledbury w hrabstwie Worcestershire, sierpień lub wrzeień 1995, bar. Dostaję filet z dorsza wysmażony w cieście piwnym, otoczony przepyszną chrupiącą panierką, serwowany z grubo ciosanymi frytkami.
"-With vinegar? - zapytał sprzedawca.
- Yes, please - odpowiedziałem."
Próbowałem wiele razy "fish and chips" podczas tegorocznego kornwalijskiego wyjazdu w kilku miejscowych barach i restauracjach, chcąc przypomnieć sobie ten smak z 1995 roku i choć prawie za każdym razem otrzymana ryba była doskonała (w Kornwalii serwowana z zielonym groszkiem lub puree z groszku i frytkami, czasami jeszcze z sosem tatarskim), nie przypominała tej pierwszej z Ledbury.
Zwiedzanie Newquay warto rozpocząć od wizyty w lokalnym muzeum prowadzonym przez Newquay Old Cornwall Society. Muzeum otwarte jest przez trzy dni w tygodniu. Zawiera niewielką ekspozycję artefaktów związanych z morzem, fotografii i innych ciekawych przedmiotów. Można w nim nabyć stare pocztówki oraz przewodniki i wydawnictwa, z których najciekawsza wydała mi się książeczka Sheili Harper "Newquay through time", będąca zbiorem historycznych zdjęć istniejących lub już nie istniejących obiektów w miasteczku wraz z historycznym komentarzem. Świetna podstawa dla późniejszych wędrówek po okolicy i odkrywania lokalnych ciekawostek. Muzeum mieści się w niepozornym budynku widocznym na poniższym zdjęciu.
Zbliżamy się powoli do klimatów cmentarnych tego artykułu, chciałbym więc zasygnalizować, że wedrując wzdłuż klifów Kornwalii nie raz natkniemy się na tabliczki upamiętniające zmarłych, przymocowane po prostu do podłoża lub do ławek stojących wzdłuż pieszych ścieżek, których prochy zostały rozsypane do morza. Pierwsza tabliczka, na którą się natknęliśmy podczas naszych wędrówek dotyczyła Henry'ego Sutherlanda, pochodzącego z hrabstwa Lancashire w północno-zachodniej Anglii.