niedziela, 29 grudnia 2013

Czwarta wycieczka w piotrkowskie: Zygmuntów

Latem mijającego roku odbyłem kolejną podróż do miejsc związanych z historią rodzinną babci Wandy leżących na ziemi piotrkowskiej. Dzień był dość ciepły, jechałem z Ostrzeszowa w południowej Wielkopolsce, mając nadzieję na dość sprawny dojazd do Zygmuntowa. Niestety podróż znacznie przeciągnęła się w czasie ze względu na remont głównej drogi prowadzącej przez Sulejów. W końcu, po ponad godzinnym przestoju w korku dojechałem do Szarbska.  Zapytałem o drogę do Zygmuntowa, gdyż żaden drogowskaz nie wskazywał takiej miejscowości i ruszyłem przez las. Mocno piaszczysty, pełen wystających korzeni drzew trakt wił się przez las przez około pięć kilometrów. Sporej dawce szczęścia zawdzięczam to, że nie pobłądziłem na tych leśnych ścieżkach i nie zagrzebałem kół w prawdziwej piaskowej pustyni. W końcu dojechałem do miejsca wśród nielicznych zabudowań, gdzie droga się kończyła. Przed sobą miałem piękny widok na Pilicę.




Obok jednego z zabudowań stał pomnik upamiętniający pacyfikację wsi Zygmuntów przez Niemców w dniu 28 listopada 1944 roku. Zginęło wtedy około 40 osób. Spalono większość gospodarstw, między innymi murowany dom Krzysztofików. Dziś rzeczywiście miejsce, gdzie był dawny Zygmuntów nie przypomina wsi, a jedynie sielską osadę letniskową, gdyby nie pomnik upamiętniający wielką miejscową tragedię. Na cmentarzu w Dąbrówce podczas poprzednich wypraw napotkałem wiele nagrobków poświęconych osobom, które zginęły w masakrze 1944 roku.


Z Zygmuntowem związana była rodzina Krzysztofików, z której pochodziła moja prababcia Antonina Krupa (1888-1942).

Nie wiem, w jakich okolicznościach zamieszkali w Zygmuntowie prapradziadkowie Stanisław Krzysztofik, urodzony w dość odległym Zachorzowie (1841-1887) i Katarzyna z Dzidkowskich, pochodząca z Szarbska (1844-1911). Dom po rodzicach odziedziczył brat Antoniny, Paweł Krzysztofik (1880-?), który wyprowadził się z Zygmuntowa (czy po spaleniu domu w 1944 roku?) do Ogrodzonego wraz z rodziną. Pochowany jest po drugiej stronie Pilicy w Ręcznie. Niewiele wiem o pozostałym rodzeństwie Antoniny. Babcia Wanda opowiadała jedynie o Gabrieli (1877-1932?), która wyszła za mąż za Nalepę, pochowanej również w Ręcznie. Rodzina Nalepów mieszkała w Rabce, do której babcia jeździła jeszcze przed wojną. Ja z kolei widziałem nieliczną korespondencję powojenną z rodziną Nalepów. W księgach skórkowickich odnalazłem zapisy dotyczące pozostałego rodzeństwa Antoniny, o którym niestety nic poza "suchymi" zapisami metrykalnymi nie wiem. Najstarszą siostrą była Elżbieta, urodzona w roku 1863 jeszcze w Szarbsku. W roku 1885 wyszła za Błażeja Krawczyka, urodzonego w roku 1859 w tej samej wsi, jednak mieszkającego w Stobnicy. Kolejną siostrą była Scholastyka urodzona już w Zygmuntowie w roku 1866. W 1868 roku przyszedł na świat pierwszy chłopak w rodzinie - Hieronim, a w 1871 roku Kunegunda. Babcia Wanda wspominała o niemieckim pochodzeniu Krzysztofików, którego jednakże nie udało mi się potwierdzić dotychczas. Czy te tak rzadkie imiona rodzeństwa Antoniny byłyby tego świadectwem?  W 1874 roku urodził się kolejny chłopak - Leon. Dotarłem jeszcze tylko do informacji o dwójce dzieci, które zmarły młodo: Michale (1882-1883) i Mariannie (1884-1886).
Z Zygmuntowem był związany w niejasny dla mnie sposób 4xpradziadek Antoni Krupa (około 1800-1838). Nie wiem w jakiej miejscowości urodził się, ale odnalazłem jego akt zgonu z 1838 roku, który wskazuje na Zygmuntów, jako miejsce zamieszkania.

sobota, 7 grudnia 2013

Monografia białostockiej ulicy Starobojarskiej

Jeśli jesteś miłośnikiem historii, a w dodatku interesujesz się historią Białegostoku lub też znasz kogoś takiego, a nie wiesz co sprezentować mu na zbliżające się święta, mam dla Ciebie propozycję. Kup koniecznie wydawnictwo pt. "Bojary 3". Nie zawiedziesz się.

"Bojary 3" są trzecim wydawnictwem wydanym w ramach "Projektu Bojary", firmowanym przez Centrum im. Ludwika Zamenhofa. O ile dwa pierwsze stanowiły głównie zbiór starych zdjęć tej w dużej mierze nieistniejącej już w swym historycznym kształcie dzielnicy Białegostoku, o tyle nowe wydawnictwo jest czymś zupełnie innym.

Zacznę może od końca. Książkę wieńczy tekst Adama Walickiego poświęcony "Karcie Bojarskiej", dokumentowi powstałemu pod koniec lat 80-ych, mającemu w swym założeniu służyć ochronie dzielnicy, ale także stanowić podstawę pod nowe myślenie o miejskiej  architekturze. Czy udało się autorom przekonać do niego decydentów i mieszkańców, możemy wywnioskować oglądając te resztki Bojar, które dziś pozostały.

O świetności dzielnicy, o sentymencie jakim darzą ją dawni mieszkańcy świadczy z kolei bardzo ciekawy tekst Andrzeja Lechowskiego, rozpoczynający książkę. Tekst to bardzo osobisty, oprowadzający nas po tych miejscach na Bojarach, które zostały naznaczone przeszłością rodziny autora.

Prawdziwą perełkę zarówno w książce, jak i wśród innych pozycji o Białymstoku, które ostatnimi czasy ukazały się, stanowi natomiast moim zdaniem środkowa część książki poświęcona ulicy Starobojarskiej. Autor, Wiesław Wróbel, dotarł do archiwalnych dokumentów, świadczących o tym kiedy i w jakich okolicznościach powstała ulica, w jaki sposób wiąże się z częścią obecnej ulicy Warszawskiej, noszącej 200 lat temu nazwę Bojarska i dlaczego nosi taką właśnie nazwę. Moim zdaniem jest to odkrycie rewelacyjne, zmieniające nasze myślenie i wyobrażenie o początkach Bojar. To tak zwane hitchcockowskie trzęsienie ziemi wprowadza nas w dalszą część książki. Autor w oparciu o dokumenty archiwalne przedstawia nam historię każdej pojedynczej posesji ulicy Starobojarskiej, ulicy trzeba dodać, która w niczym już dziś nie przypomina swym charakterem historycznych Bojar. Jedno z największych odkryć wiąże się z posesją pod numerem 30. Do niedawna stał tam dom pierwszego po odzyskaniu w 1919 roku niepodległości prezydenta Białegostoku, Bolesława Szymańskiego. W domu tym był przyjmowany na herbatce Józef Piłsudski w 1921 roku gdy odbierał do władz miasta tytuł honorowego obywatela Białegostoku. Autor dotarł do dokumentów świadczących o tym, że nieruchomość tę przed 1865 posiadał Kazimierz Kobyliński, syn Wiktora Kobylińskiego, właściciela podbiałostockiego majątku Zalesiany. Kazimierz Kobyliński stworzył jedną z najliczniejszych partii powstańczych w 1863 roku, do której należeli jego synowie Adolf i Władysław, zięć oraz bratanek mieszkający w położonych niedaleko Zalesian Horodnianach - Adolf Kobyliński. Sam Kazimierz Kobyliński poległ 4 listopada 1854 roku w potyczce pod Mienią koło Mińska Mazowieckiego. Jego majątek w Zalesianach oraz parcela przy ulicy Starobojarskiej w Białymstoku zostały w 1865 roku skonfiskowane przez władze carskie. Czy to nie paradoks historii, że na posesji tej honory przyjmował nieco ponad pół wieku później sam Józef Piłsudski?

Mnie osobiście zaciekawiła również historia sąsiedniej posesji przy ulicy Starobojarskiej 32. W roku 1928 kupili ją Lejb i Bejla Gotlib. Sprzedającymi byli spadkobiercy rodzin prowadzący tu uprzednio fabrykę tytoniu: Ajzyk Darman, Dawid Zusman i Benjamin Niewodowski oraz Sora Goldberg. Gotlibowie uruchomili tu młyn motorowy oraz zakład ślusarski. Produkowali między innymi maszyny młynarskie. Tak się składa, że miałem okazję jedną z nich oglądać we wnętrzu wiatraka w Dolistowie podczas niedawnej wycieczki śladami Antoniego Herliczki.



 Andrzej Lechowski, Adam Walicki, Wiesław Wróbel "Bojary 3", Białystok 2013.